Mój ukochany serial to "Miasteczko Twin Peaks", obejrzany kilka razy. Kocham go za klimat, postacie, fabułę, wszystko.
Obecnie oglądam "Breaking Bad" - mimo niedociągnięć i schematycznego rozkręcania akcji - jak jest dobrze, to bądźcie pewni, że za chwilę coś wyskoczy - lubię za męskie postacie, bo kobiecymi mam ochotę rzucić o ścianę. :] Podoba mi się też w nim sam zamysł, sprzeczności moralne i tajemnicze sygnalizowanie rozwoju akcji. Jeśli chodzi o "Teorię wielkiego podrywu" - najnowszy sezon jest bardzo dobry, jednak nie całość nie umywa się nawet do "Przyjaciół". Niektóre odcinki potrafiłam oglądać z kamienną twarzą. :] Oprócz tego nie mogę się doczekać nowego sezonu "Gry o tron", dosyć niedawno skończyłam oglądać "Czarną żmiję" - niesamowity Atkinson. "Doctor Who" bardzo mnie męczył ostatnim sezonem, były odcinki gorsze i lepsze, momentami było widać cudowne zmiany w zachowaniu Doktora, ale niektóre sentymentalne rozwiązania były dla mnie nie do zniesienia, podobnie jak naiwność co drugiego-trzeciego odcinka. Pozostanę fanką sezonów z początku, kiedy to Doktora grali Eccleston lub Tennant, do obecnego podchodzę z wielkim dystansem, nie zachwyca, nie wciąga i nie bawi tak jak kiedyś. Polecam też "American Horror Story Asylum" i "Boardwalk Empire". Trochę tych serialów jest, dlatego nigdy nie jestem w stanie być na bieżąco.