Kiedyś spotkałam się z dość śmieszną opinią na ten temat, aczkolwiek prawdziwą.
Utarło się, że czytać Grocholę, Kalicińska itd. to wstyd. Nie pytać mnie, dlaczego bo nie wiem. Aczkolwiek coś w tym jest czytając polskich autorów w miejscach publicznych jesteśmy oceniani. To nic, że ktoś nie zna książek, a autora zna z "opinii społecznej", to nic, że książka może Ci się nie podobać, ale czytasz, bo chcesz ją rzetelnie ocenić. To nie ważne, ludzie i tak spojrzą na Ciebie przez pryzmat tego, co czytasz. Pokaż, co czytasz, a powiem Ci kim jesteś. Wydaje mi się, że to strach przed oceną, osądem.
Bo czy ktoś chciałby być skreślony dlatego, że czyta np. Grocholę, wyśmiany, oceniony pochopnie? Wiadomo, że nie. Więc spora część osób unika polskiej literatury, by nie przywarła do nich etykietka. Sama spotkałam się z takowym szufladkowaniem. Mam wszystkie książki Grocholi, które zostały wydane, tylko kilka mi się podoba, reszta jest w porządku, ale nie urzekająca, a mimo to robią ze mnie wielkiego fana jej twórczości. Owszem lubię. Czytam, bo lubię jej styl. Co innego jest z zagranicznymi pisarzami. Może to być debiutant, ale i tak ludzie inaczej na Ciebie popatrzą, bo nie znają, popatrzą z zainteresowaniem.