Odpowiadam kolejno :-)
1. To zależy. U mnie wyszło to jakoś tak... szybko i bez komplikacji. Ale z tego, co mi wiadomo, bywa niełatwo. Wydawcy często boją się debiutantów, szczególnie, gdy - jak wiemy - chodzi o polską literaturę...
2. Dziwne. Jakby trzymało się nie swoją książkę :-) Ale także wspaniałe, gdy się już sobie uświadomi, że tak właśnie jest.
3. Nie wiem, nie bardzo rozmyślam o tym w tych kategoriach... Sukcesem jest każdy skończony tekst, kiedy już można postawić wreszcie upragnioną ostatnią kropkę, każda wydana książka, każde udane spotkanie z Czytelnikami lub miłe słowo z ich strony. To są takie małe, codzienne sukcesy, które przynoszą satysfakcję z pracy. Dla mnie to jest najważniejsze :-)
4. Aż taka naiwna nie jestem! Zdawałam sobie sprawę z tego, że wydanie pierwszej książki to dopiero początek drogi - która może momentami jest prosta i miła, ale miejscami wyboista i pod górkę. Ale niezadowolenia nie czułam, nie miałam powodu do niezadowolenia - raczej konieczność dalszej pracy. Żeby też nie popadać w samozadowolenie, nie upajać się nim, nie spocząć na laurach, tylko doskonalić warsztat, szukać nowych pomysłów, wyciągać wnioski i pchać ten wózek dalej :-)
A emocje? Różnie bywało. Od załamania do euforii. Panicznie bałam się spotkań autorskich, wywiadów itd. - nagle całkiem zmieniło się moje życie, sfera prywatności, do jakiej przywykłam. Ale z czasem zrozumiałam, że można sobie z tym poradzić. Mało tego - można czerpać z tego przyjemność :-)