“— No ale policja to nie filharmonia — odparł Zolner. — Nie pierdol mi pan tu! Filharmonia! Mam na myśli kogoś, kto jest prawdziwym psem, a nie szkolonym maminsynkiem w tych naszych przyzakładówkach dla debili, typu Szczytno czy Legionowo. Potrzebujemy człowieka, który jak już złapie, to nie puści. I nie jest anonimowy. I właśnie pan masz kogoś takiego.”
Kraków, rok 2001. Z Wisły zostaje wyłowiona spreparowana skóra zaginionej studentki. Śledczy podejrzewają, że sprawcę bestialskiej zbrodni zainspirował film. Prokurator w obawie przed paniką tuszuje ...