Cytaty Agnieszka Lingas-Łoniewska

Dodaj cytat
Rodzina to zajebista sprawa. Wkurza cię czasami, ale kochasz ją, dbasz o nią i zrobiłbyś dla niej wszystko.
Gdyby miało nie być jutra, posprzątałbym bez wahania...
Gdyby mogła cofnąć czas... wiele rzeczy zrobiłaby inaczej. Przeżyłaby dobrze swoje życie. Lecz teraz mogła tylko powiedzieć jedno. To, co wiedziała i czuła zawsze.
Słowa to nie tylko słowa, muszą coś znaczyć, muszą coś ze sobą nieść.
Aby w ogóle zacząć żyć od nowa, tak jakby wczoraj nigdy nie było, musiała załatwić pewną ważną sprawę.
- Jeśli chodzi ci o mnie, to powiem ci tylko tyle, że czasami miłość to za mało. Są jeszcze lojalność i wierność.
- Jest jeszcze zrozumienie i oddanie.
Była teraz na rozdrożu - wróciła, ale wciąż jeszcze mogła się wycofać.
Przybrał maskę obojętności, starając się nie okazywać, jak wielkie zrobiła na nim wrażenie. Ona też szybko odzyskała równowagę i omiotła go wzrokiem, jakby był jednym z widzów, kimś, kogo nie znała. Kimś obcym. Bo był. Właśnie tak.
Niewiele się zmienił, może się trochę postarzał, jak i ona, może włosy miał przyprószone siwizną. Ale nadal był niesamowicie przystojny. Tylko te oczy... Takie obce. Takie groźne. Takie obojętne i niemal wyprane z wszelkich uczuć.
Górował nad innymi, wysoki, ciemnowłosy, taki znajomy, a jednocześnie daleki i obcy.
Najlepiej byłoby nie mieć marzeń. Nie śnić. Nie myśleć. To byłoby wybawieniem. Dla niektórych.
Podobno jedyne, co w nas naprawdę pozostanie, to wspomnienia.
I wówczas Igor stracił cierpliwość. Pokazał swoje inne oblicze. Gnojek w końcu zrozumiał, że tak naprawdę Igor był złym człowiekiem. Zimnym, bezlitosnym, nieuznającym żadnych kompromisów. Niewchodzącym w żadne układy, zależności, powiązania.
Kochał synów ponad wszystko, a że od najmłodszych lat nauczony był ciężko pracować, wiedział, że świetnie sobie poradzi. Przecież ze wszystkim sobie radził.
Jesteśmy tak słabi, tak mali, tak krótkotrwali...
Najbardziej niedoskonałe urządzenie, jakie można było stworzyć...
Dlatego postanowiłem żyć pełnią życia.
Intensywnie.
Egoistycznie.
Prawdziwie.
Jesteśmy jak zapałki. Jeden ruch i zajmujemy się jasnym płomieniem. Radośni. Pełni zapału i ślepej wiary w to, że ten cudowny blask będzie wieczny. I zanim zdążymy się ogrzać... już nas nie ma.
Nie można zatruwać się przeszłością, która nas zraniła. Każdy z nas doznał także czegoś dobrego i tylko te wspomnienia należy pielęgnować.
(...) nie­po­wta­rzalną hi­sto­rię mi­ło­ści, która na­ro­dziła się w świe­cie peł­nym zła.
I umarła w świe­cie peł­nym zła.
– Teraz nagle przestałeś mówić?
Rozłożyłem ręce. Złapałem ją błyskawicznie i założyłem plastikowy zacisk na nadgarstki.
- Greya się naczytałeś? – prychnęła.
- Czego? – spytałem, chociaż miałem się nie odzywać.
- Jezu, na jakim świecie ty żyjesz? – Przewróciła oczami i zachichotała. – Oj, za takie zachowanie Christian Grey użyłby nie tylko zacisków.
W naszym życiu był jeszcze ktoś, kto stanowił naszą wspólną przeszłość, kiedy żyliśmy w miarę beztrosko, byliśmy młodzi i myśleliśmy, że czeka nas szalone życie. Ale potem okazało się, że każdy z nas nosi w sobie coś na kształt przekleństwa. Bo jeśli ma się takie więzy, to ma się je już na zawsze.
Miałem ochotę złapać jej smukłą łydkę i wgryźć się w nią zębami. Cholera jasna, w życiu nie czułem czegoś takiego, a teraz miałem wrażenie, że pali mi się mózg. Że płonie we mnie wszystko.
"Ludzie są tacy niecierpliwi. Płoną w oczekiwaniu na to, co nadejdzie, i nie chcą poczekać na jakiekolwiek wyjaśnienie, jeśli to coś nie nadchodzi."
"Życie bez ludzi, których się kocha, jest samotnością."
"Bo za winy trzeba płacić. Błędy naprawić. Złe postępki zamienić na dobre."
"Każdy dzień, każdą chwile należy celebrować, smakować i doceniać. Bo jutra może nie być".
"Wszystko, co robimy w życiu, ma swoje odbicie gdzieś indziej. Wpływa na życie innych ludzi i nasze własne także."
"Trzeba iść do przodu, a nie patrzeć w przeszłość"
Jezu… Patrzyła na jego piękną twarz, na długie rzęsy, rzucające ciemne cienie na śniadą skórę policzków. Jak mogła być taka łatwowierna i naiwna… W ogóle go nie znała, a zapatrzona w jego zniewalającą powierzchowność, zaczęła już sobie wyobrażać, że spotkała tego swojego jedynego, wymarzonego… Spotkała… Potwora… Spojrzała na jego szeroką klatkę piersiową, która unosiła się i opadała w równym rytmie. Patrzyła z bardzo bliska na jego blizny, które wyglądały tak, jakby ktoś pociął go ostrym nożem. Chwila… Nie ktoś, tylko jego ojciec… O Boże… To straszne… ale… nie mogło jej być go żal. On sam był potworem. Zabójcą. Była pewna, że ją zabije. Tak jak zabił te inne dziewczyny, o których czytała w gazecie. Uniosła głowę i spojrzała na niego. Spał twardym snem. Miał na sobie tylko dżinsy. Nagle przyszło jej do głowy, że może mieć w kieszeni telefon komórkowy. Powoli, starając się nie oddychać, włożyła rękę pod koc i dotknęła go delikatnie na wysokości bioder. Niestety. Kieszenie miał puste. Poczuła pod powiekami pieczenie i zagryzła wargi w bezsilnej rozpaczy i jednocześnie złości. Uniosła się wyżej i nagle zobaczyła, że na starym, obdrapanym krześle leżą kluczyki od samochodu i jego telefon. Boże… Jak miała tam sięgnąć, skoro była z nim skuta kajdankami i w dodatku nadal przygniatał ją swoim ramieniem? Jednak, to była jej jedyna szansa. Najpierw musiała sprawdzić, czy on na pewno śpi. Pochyliła się nad jego twarzą i dotknęła go lekko palcami dłoni. Mruknął coś przez sen i dalej oddychał spokojnie i miarowo. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i popatrzyła w jego zamknięte oczy. Jego oddech nie zmienił się, a klatka piersiowa nadal miarowo unosiła się i opadała. Zmierzyła wzrokiem odległość pomiędzy swoją wyciągniętą ręką a oddalonym nieco krzesłem, na którym leżał jej jedyny ratunek. Przekręciła się pod jego ręką, cały czas pamiętając, że lewy nadgarstek ma unieruchomiony. Położyła się lekko na nim, starając się robić to bardzo powoli. On coś zamamrotał, a wtedy momentalnie znieruchomiała. Lecz nadal spał, wzdychając głośniej i kładąc wolną rękę wysoko nad swoją głową. Wtedy zdecydowała się wykonać jeden szybki ruch i po chwili miała już telefon w ręku. Miała wrażenie, że zaraz się udusi, bo musiała zapanować nad spazmatycznym oddechem, który zaczynał ją ogarniać. Zacisnęła zęby i wybrała szybko numer 112, bo z nerwów nie była w stanie przypomnieć sobie jakiegokolwiek innego numeru. I sama nie wie co się właściwie stało, ale nagle poczuła mocne szarpnięcie za włosy i już leżała, przygnieciona jego potężnym ciałem, a przed oczami migał jej kolorowy ekran komórki, którą machał tuż przed jej twarzą. - Masz mnie za idiotę Ewo? – Pokręcił głową i patrzył w jej przerażone oczy z łagodnym uśmiechem, który wzbudzał w niej jeszcze większy strach.
Może kiedyś... spotkam kogoś, przy kim chociaż przez moment będę mógł być sobą i śmiać się pełną piersią. Wolny i niczym nieskrępowany. Może kiedyś...
Czasami jest tak, że muszą minąć lata, zanim człowiek zrozumie, że na pewne rzeczy nie ma wpływu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl