Małgorzata Starosta – bibliofilka, polonistka, niedyplomowana etnolożka. Zawodowo od wielu lat związana z branżą nieco odmienną od literackich upodobań. W zasadzie całkiem różną. Poetka i prozatorka, autorka nagradzanych opowiadań obyczajowych i kryminalnych a także wierszy i bajek dla dzieci.
„Szczęśliwy los” zaczyna się nie na Podlasiu, a w Łodzi. Dlaczego akurat tam, czy to miasto odrywa w Pani życiu ważną rolę?
MS: Niewiele jest w Polsce miejsc, z którymi nie łączą mnie wspomnienia i emocje, a Łódź jest o tyle szczególna, że tam właśnie mieszka jedna z moich najbliższych przyjaciółek. Zresztą nie tylko poprzez pochodzenie bohaterek chciałam puścić do niej oko, jedna z dziewcząt otrzymała również jej nazwisko 😉.Spokojne wsie i jeziora, jak sama Pani zauważyła w epilogu, bardziej kojarzą się z romansami. Co zainspirowało Panią, żeby w takiej scenerii umiejscowić swój kryminał?
MS: To nie pierwszy raz, kiedy opowiadam o zbrodni na Podlasiu, już w „Pruskich babach” pojawia się Augustów. Podlasie jako region jest dla mnie niezwykłym miejscem, w którym wielokulturowość wygląda z każdego kąta. Jestem z wykształcenia etnolożką, a zatem ludowość i folklor to te elementy, które bardzo mnie fascynują. Staram się korzystać ze zdobytej i nieustannie poszerzanej wiedzy, przemycając ją w swoich książkach. W literaturze najbardziej cenię jej intertekstualność i czerpanie z kultury – zarówno wysokiej jak i popularnej. W wypadku cyklu „W siedlisku” postawiłam przede wszystkim na ludyczność, mitologię i wierzenia z kresów wschodnich.
Z którą z czterech bohaterek najbardziej się Pani… utożsamia? I czemu?
MS: Właściwie z żadną, a zarazem ze wszystkimi – każda z nich ma przynajmniej kilka moich cech, każda wielokrotnie wypowiada moje myśli albo sięga do moich doświadczeń. Celowo stworzyłam ich cztery, żeby czytelnicy nie utożsamiali protagonistki z autorką.
Bohaterki „Szczęśliwego losu” to dziewczyny, którym nie brak szalonych pomysłów. Czy któraś z opisanych historii, a może jakiś tekst, były inspirowane życiem?
MS: Och, całe mnóstwo! Nie da się napisać książki zupełnie oderwanej od doświadczeń osoby piszącej. Wiele dialogów to zapis prawdziwych rozmów, w których uczestniczyłam lub je zasłyszałam. Tak z marszu mogę na pewno zdradzić, że wspomnienie Julki o siedzeniu na drzewie śliwy i czekaniu, aż krowy zostawią ją w spokoju to opis mojej wakacyjnej przygody na wsi u prababci.
„Szczęśliwy los” nie jest Pani debiutem. Wcześniej wydała Pani ciepło przyjęty cykl „Pruskie baby”. Wszystkie te książki reprezentują gatunek komedii kryminalnych. Nie jest on szczególnie popularny. Co skłoniło Panią, żeby napisać powieści właśnie w ramach tego gatunku?
MS: To, że „Pruskie baby” są komedią obyczajowo-kryminalną, wyszło w trakcie. Zupełnie tego nie planowałam i dopiero, gdy przyszło do szykowania propozycji wydawniczej, musiałam dokonać kategoryzacji tego utworu. Okazało się, że jest wesoło i kryminalnie, a więc pojawił się termin „komedia kryminalna”, jednak ja o wiele bardziej lubię określenie „kryminał ironiczny”. A skoro pierwsza część trylogii była utrzymana w duchu cosy crime, to pozostałe musiały trzymać się ram gatunku. I tym sposobem wyszło na to, że ze wspomnień babci Krystyny o jej dziwnych przygodach w dworze dziedzica zrobił się cykl komedii o zbrodni.
Czy pisanie komedii kryminalnych jest trudne? Czy podczas tworzenia książek pojawiły się jakieś trudności, o których wcześniej Pani nie pomyślała?
MS: Właściwie nie mam porównania do innego gatunku, bo wszystkie książki, które napisałam do tej pory, są komediami kryminalnymi z mocno rozwiniętą warstwą obyczajową. Z pewnością trzeba pilnować kilku elementów, których nie ma na przykład w powieściach obyczajowych – wątek kryminalny musi być logiczny, a czytelnik winien co jakiś czas dostawać niewielkie wskazówki. Humor musi być na tyle wyraźny, żeby warstwa komediowa była wyczuwalna i właściwie wiodąca, a jednak trzeba poruszać się w granicach prawdopodobieństwa i unikać absurdów. Jest wiele pułapek czyhających na pisarza, ale to samo można powiedzieć z pewnością o każdym gatunku. Z mojej perspektywy bardzo trudne jest napisanie horroru – nie podjęłabym się tego, bo nie lubię się bać, a straszenie czytelników uważam za naprawdę trudne zadanie.
„Szczęśliwy los” to pierwszy tom cyklu. Kiedy pojawią się kolejne?
MS: Jak je napiszę :D. A tak poważnie – ciężko mi powiedzieć, jak ułożą się plany wydawnicze, z pewnością nie chciałabym, żeby odstępy między tomami były zbyt długie, ale z różnych względów nie mogę zagwarantować, że uda mi się utrzymać rytm wydawania ich co sześć miesięcy. Dziś wiem jedynie, że drugi tom pojawi się wczesną jesienią.
Jakie są Pani literackie plany? Czy następnych powieściach również planuje Pani kogoś kreatywnie przeprowadzić na drugi świat?
MS: Jestem związana umowami na kolejne komedie kryminalne, więc z pewnością zbrodnia będzie gościć na kartach moich książek. Mam kilka planów na powieści w innych gatunkach, ale nie sądzę, żeby szybko udało mi się owe plany zrealizować, głównie ze względu na brak czasu. Liczę tez na to, że w drugiej połowie roku sytuacja związana z pandemią zacznie się normować i odbędą się imprezy literackie, a dla mnie to będzie czas pisarskiego urlopu i nadrabiania tego, czego nie udało się zrealizować w ubiegłym roku.
Ponieważ ma Pani na swoim koncie już 4 kryminały… jakie jest Pani ulubione narzędzi zbrodni? Oczywiście w literackim kontekście.
MS: Jako wielka fanka Agathy Christie podzielam jej zamiłowanie do trucizn. To zresztą podobno najbardziej kobiece narzędzie zbrodni i chyba muszę się z tą opinią zgodzić – elegancko, bezkrwawo, a niekiedy nawet ze smakiem 😉.
Moje pytania zaczęłam tego, że urokliwe pensjonaty bardziej kojarzą się z romansami, niż kryminałami. Wspominała Pani, że celem książki było przełamanie tych schematów. Na koniec więc pozwolę sobie pójść o krok dalej, gdyby mogła Pani jeden, ponadczasowy romans zmienić z książki miłosnej w kryminał, to jaka by to była powieść… i jak by się zmieniła?
MS: Na romansach znam się mniej więcej tyle, co na budowie silnika spalinowego, czyli wcale. Nigdy się w nich nie zaczytywałam, nie ciągnęło mnie do nich, a te, które przychodzą mi do głowy, zbrodnię mają w fabule. „Romeo i Julia”, żeby daleko nie szukać, „Niebezpieczne związki”, nawet „Kopciuszek”! Mogłabym ewentualnie pokusić się o zamordowanie kogoś w „Dumie i uprzedzeniu”, tylko nie wiem kogo, bo kandydatów jest tam całkiem sporo 😊
Bardzo ciekawy wywiad. Z chęcią przeczytam kiedyś jakąś książkę autorstwa pani Małgorzaty :) Cieszę się, że komedie kryminalne stają się u nas popularne coraz bardziej :)