Bo to początkowo wyglądało tak jakby ten serial naprawdę miał aurę grozy, po ciele widza miała przebiegać gęsią skórka (u mnie była) zwłaszcza kiedy pojawił się hrabia, czyli zramolały starzec ledwie trzymający się na nogach ze spojrzeniem psychopaty. No i zamek też do przytulnych nie należał. Ale kiedy Dracula odzyskuje siły, kosztem Harkera to zaczyna się już trochę dr House. Kpina, szyders...