Od jakiś dwóch tygodni rządzą u mnie jagody. Nie żebym je zbierała, co to to nie!
Kocham las, chętnie w nim spaceruję, ale pod krzaki nie zaglądam. Jeszcze bym zobaczyła pająka złowrogo na mnie zerkającego, albo czterookiego robala nieprzepadającego za towarzystwem. Doceniam piękno natury, ale wolę nie wchodzić w drogę najmniejszym braciom.
"Król nie wyrzekł ani słowa,
Tylko w róg zatrąbił złoty
I wnet dziatwa Jagodowa
Porwała się do roboty.
(...) Co tam krzyku! Co tam śmiechu!
Co zabawy i pośpiechu!
Na krzewiny, na łodygi
Pną się, lezą na wyścigi,
Na wyścigi, na wyprzody
Najpiękniejsze rwą jagody"*
Aż żałuję, że nie dziatwa Jagodowa owoce zbierała, ale serce dla zbieraczy, dlatego od czasu do czasu przytulam słoiczek z jagodami.
Jedno ze wspomnień dzieciństwa to dom pachnący ciastem drożdżowym. Ten aromat działa na mnie jak najlepszy antydepresant, dlatego dzisiaj mam namiastkę szczęścia, cieplutką jagodziankę.
"Jak się mama ucieszyła,
Jak wyborna kawa była,
Jak jagody zaraz dano
Zmiałkim cukrem i śmietaną,
Jak się wszyscy - starzy, mali
Królewiczom dziwowali."*
*"Na jagody' M. Konopnicka