"Życie przestępcze w przedwojennej Polsce" to książka o tematyce, z jaką spotykam się po raz pierwszy. Chociaż reportaży o czasach wojny jest mnóstwo, to jednak okres pozornego "spokoju" jest rzadko albo nawet w ogóle nie poruszanym tematem. Wydaje się, że zabiedzona i umęczona Polska była jakby "wymarła", królowała bieda i brak entuzjazmu, tymczasem w rzeczywistości kraj na pewien sposób przypominał wtedy nieco Włochy. Panowali kasiarze, Mordercy, Złodziejaszki i Damy lekkiego obyczaju. Ulice opanowali sprytni i wykwalifikowani panowie, którzy często wbrew pozorom byli szanowani, a nawet podziwiani za swoją klasę, bogactwa i spryt, dzięki któremu nierzadko należeli do elity.
Książkę o tym niecodziennym zjawisku napisała Monika Piątkowska, reporterka, felietonistka i pisarka. Urodzona w Krakowie, autorka wielu znanych dzieł, które często traktują o zbrodni i światku przestępczym Polski na przełomie XIX i XX wieku. Mimo, że nie czytałam innych tytułów z pod jej pióra, już po tym jednym widać, że to autorka doświadczona i obeznana w temacie, jej znajomość źródeł i szczegółowość sprawiają, że miałam wrażenie, jakbym czytała opowieść snutą przez uczestnika jednej z dawnych zbrodni. Inną zaletą jest też to, że mimo pozornie ciężkiego tematu przesyconego morderstwami i innymi kryminalnymi sprawkami, Piątkowska nie przywdziała sztywnego i poważnego języka, a wręcz przeciwnie. Historia spisana jest w sposób często zabawny, temat został podjęty z żartem i bez zbędnego napięcia, a to bardzo pomaga, bo czytanie dosyć sporej gabarytowo książki o samych zbrodniach byłoby bez tych elementów bardzo trudne, ciężkie i przytłaczające emocjonalnie. Tymczasem ja pochłonęłam książkę w parę dni i wcale nie przeskakiwałam niektórych rozdziałów co jest częste w przypadku tego gatunku, czytałam całość jednym tchem jak najlepszą powieść kryminalną, bo i taką też przypominała.
Wśród bohaterów znajdziemy wiele osobistości z pierwszych stron dawnych gazet, w tym słynną Gorgonową, będącą niegdyś na pierwszych stronach wszystkich dzienników. Oprócz tego słynny "Szpicbródka", który podawał się za fryzjera, złodziej Urke Nachalnik, rzekomy piekarz, czy inni panowie. Wszyscy oni mieli jedną zasadę, by nie przyznawać się do bezrobocia, a przyjmować fikcyjne zawody. Mieli także wiele niepisanych moralnych obowiązków, między innymi dotyczące włamań. Okazuje się, że nie wolno było okradać swych kolegów, sąsiadów ani kobiet. Takie respektowanie praw było dowodem szacunku dla siebie nawzajem. Mylą się jednak osoby, które sądzą, że przestępczy świat był zarezerwowany dla zwykłych rzezimieszków. Przeważali silni i z pozoru eleganccy oraz inteligentni mężczyźni, których prędzej przypisano by do elity społecznej, niż grupy złodziejaszków.
Jednak nie tylko mężczyźni mieli dryg do tego rodzaju interesów, również kobiety potrafiły odnaleźć w tym zawodzie niszę dla siebie. Wiele kobiet wykorzystywało swą urodę i spryt, by wyciągać pieniądze od zamożnych panów, zamaskowane udawały uczennice, sekretarki czy biuralistki. Toczyły swoją własną grę, w której stawką były prestiż, pieniądze, szacunek i pozycja.
Nie da się opowiedzieć wszystkich historii, bo w książce jest ich naprawdę sporo. To co mnie urzekło, to staranność autorki widoczna na każdej stronie książki. Historia przestępczego światka jest tak nasycona szczegółami, datami i nazwiskami, że naprawdę ma się wrażenie, że autorka uczestniczyła w tamtych zbrodniach, przyglądając się wszystkiemu z boku i skrupulatnie notując każdy szczegół. Do tego całość opatrzona jest setką zdjęć nie tylko samych osób, ale i miejsc, czy nawet samych zbrodni. Polecam każdemu, kto ma ochotę zobaczyć nasz kraj z nieco innej, nieznanej dotąd perspektywy.