“ Gdy jesteś blisko tej wyjątkowej osoby, czujesz ją każdym zmysłem. [...] Łapiesz jej ruch, spojrzenie, by nie uronić z tego nic, bo kochasz na nią patrzeć. Zapisujesz sobie w głowię kształt jej ust, by nocami w myślach je odtwarzać i obrysowywać palcem w powietrzu. Gdy czujesz jej zapach, masz wrażenie, że oszalałeś i umrzesz z pragnienia, jeśli zaraz jej nie posmakujesz. Uwielbiasz umierać przy niej z pragnienia. To najlepsza tortura, jaka mogła cię spotkać w życiu. “
Czy człowiek zawsze musi uważać, że nie zasługuje na szczęście? Że błąd popełniony w przeszłości szufladkuje jego życie na wieczny smutek? Amy jest taką osobą, która uważa, że nie zasługuję na żadne szczęście, lecz na to aby jej życie sięgnęło dna. Na początku nie rozumiałam dlaczego, ponieważ w pierwszych stronach poznajemy spokojną i niezwykle miłą dziewczynę, z kilkoma dziwactwami. Ale kim byłby człowiek bez żadnych dziwactw na swoim koncie? Każdego dnia Amy wtapia się w tłum na nieukończonym miejskim stadionie aby rysować tego jednego człowieka, który nie opuszcza jej głowy. Barry jest jednym z chłopaków przychodzących pojeździć na desce lub po prostu spędzić czas ze swoimi najlepszymi kumplami, Drew oraz Rickiem. Ma niezliczoną ilość tatuaży i kolczyki w każdym możliwym miejscu na ciele, jest uważany za duszę towarzystwa i wiecznego żartownisia. Któregoś dnia Amy zostaje w końcu przyłapana na tym jak przygląda się Barryemu, kiedy to wiernie próbuje odtworzyć jego kolejny portret. Uciekając w popłochu nie zwraca uwagi, że pozostawiła swój szkicownik na trybunach. Znajduję go Barry, lecz bardziej niż zdziwiony lub zmieszany, z podziwem przegląda kolejne szkice, przedstawiające jego samego. Postanawia poczekać na stadionie z przeczuciem, że jego właścicielka w końcu się po niego zjawi i wcale się nie myli. Krótki czas później dostrzega Amy, która zawzięcia poszukuje pod krzesłami swojego szkicownika. A ich wspólna historia zaczyna się właśnie wtedy.
Barry i Amy to zagubieni w życiu młodzi ludzie. Każde ich spotkanie jest pełne humoru, zaczepek, pożądania ale i rozczarowania. Odmienne charaktery oraz inne podejście do życia spowodowało kilka upadków ale i równie pięknych wzlotów tej przedziwnej a zarazem pięknej znajomości. Autorka wiernie przedstawia realia zakochania, pokazuje nam że nie wszystko jest kolorowe, że nie zawsze w naszym brzuchu latają motylki a wielkie tyranozaury, które wiercą w nas dziury. Spotykamy się w życiu z odrzuceniem przez osoby na których nam zależy i wcale nie musimy podchodzić do tego łagodnie. Czasami wypowiedziane słowa sprawiają, że pomimo uczuć mamy ochotę rozszarpać tę osobę na strzępy. Jest to moje pierwsze spotkanie z książką Pani Langer i mam nadzieję, że niedługo nastąpi kolejne, w którym to poznam dalsze losy Barryego i Amy, ponieważ zakończenie pozostawiło niedosyt i jeden wielki znak zapytania. Dziękuję @wydawnictwokobiece za możliwość napisania dla was przedpremierowej recenzji, a autorce za tak cuowne przeżycia. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki spod pióra Anny Langer!