Złość nie pojawia się nagle, zbiera się jak w przysłowiu - ziarnko do ziarnka, aż zgromadzi się miarka, jedna, druga, kolejna, nim się ona przebierze może minąć dużo czasu. Gniew pozostaje w tle, czasem wydaje się tylko bardziej odczuwalny, w takim momencie jest bolesny, lecz znika by za jakiś czas dać o sobie znać i to w dotkliwszy sposób. Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem, zbiera się złość w kolejnych zakamarkach serca i umysłu, wypełniając każdą szczelinę, aż w końcu nie ma odwrotu i każde słowo, czyn, myśl jest nią przesiąknięte. Wydaje się, że jej zapasy są niewyczerpane, a wszystko wokoło wyzwala ją.
Wspaniałe wakacje na Lazurowym Wybrzeżu mogą wydawać się spełnieniem marzeń wielu. Luksusowy jacht, piękne krajobrazy i ... złość, przez jej pryzmat wszystko nabiera innych barw. Marta zna te kolory doskonale, ale dopiero w tym miejscu nabierają one dla niej szczególnie jaskrawych odcieni. Są jej stałym i wiernych towarzyszem, choć pozostającym w cieniu, on również stanowi stały element życia dziewczyny, wzrastały starannie pielęgnowane przez lata tłumionych emocji. Wcześniej nie były zauważane, a nawet gdy dawały znak o swym istnieniu uważano je za jednorazowy wybryk. W końcu miały prawo pojawiać się lub nie miały go - w zależności kto je dostrzegał i w czyim kierunku były skierowane. Rozpamiętywanie przeszłości, a raczej trzymanie się jej kurczowo pozwala pielęgnować marzenia, które stały się prawie, że podstawą życia. Jednak pragnienia mają to do siebie, iż czasem spełniają się, ale w innej postaci, stając się raczej przekleństwem. Wyobrażenia Magdy były starannie przechowywane przez nią, a tuż obok nich wzrastała złość, równie pieczołowicie chroniona przed wszystkimi. Połączenie obu dało efekt zamierzony, tak wiele razy widziany oczyma wyobraźni, lecz czy wynik jest taki jaki był oczekiwany? Przecież wszystko się zgadza, to co uwierało i wzbudzało gniew w końcu ujawnia się, krok po kroku, słowo po słowie ... Ale czy tak miało to smakować? Z zewnątrz obraz jest dokładnie taki jaki rysowany był w umyśle, ale dlaczego smakuje całkowicie inaczej niż powinien? Dlaczego tak się stało? Co poszło nie tak? Przecież wszystko potoczyło się tak jak w planie czyż nie? Prawdziwe życie jednak umie zaskoczyć i z chwil triumfu uczynić klęskę. Nagle okazuje się, że to co wymarzone poprowadziło całkowicie inną ścieżką i to w dodatku jeszcze człowieka, do którego nie chciało się upodobnić.
Okładka zwraca uwagę czytelnika, oczy o przenikliwym spojrzeniu i ładna twarz, czego są zapowiedzią? Tytułowej "Złości"? Przecież taki wyraz twarzy nie pasuje do tego rodzaju emocji, chociaż jak wiele razy uśmiechamy się gdy czujemy coś zupełnie przeciwnego? Gniew nie zawsze objawia się głośno i skrzywioną miną, czasem maskuje się jako obojętność i niedostępność, stanowiąc dodatkowo maskę dla czegoś, co dopiero zostaje odkryte gdy uczyni się to innej istocie. Własne rany i te zadane innym nie zawsze dostrzegane są od razu, ale kiedy już zostaną zauważone trzeba zrobić wszystko by nie stały się podstawą egzystencji. Książka Magdaleny Miecznikowskiej skłania do refleksji nad tym co naprawdę ważne w życiu i nad tym co uważamy za ważne, chociaż oba pojęcia wydają się prawie tożsame nie zawsze takie są. Czasem coś przesłania nam prawdziwy obraz, w zamian dając wizję opartą na tym co boli, złości, ale co wbrew logice uważamy za słuszne. Wraz z bohaterką książki czytelnik ma okazję przebyć niezwykłą drogę od zranionego dziecka do dojrzałej kobiety, świadomej tego co za nią i wiedzącą, że przyszłość zależy od niej, a nie od przeszłości, chociaż ta ostatnia zawsze będzie obecna w tle.
Lektura dla wszystkich, którzy lubią historie o życiu, tym prawdziwym, bez cukierkowej otoczki, ale dzięki ukazanej realności intrygującej od pierwszej do ostatniej strony.