„Jak niemal każde nieszczęście historia zaczęła się szczęśliwie”.
Często jest tak, że szukając jakiejś wartościowej książki, nie trzeba aż tak wiele, aby zachęcić czytelnika do jej przeczytania. Tak było ze Złodziejką książek autorstwa Markusa Zusaka, którą kupiłam całkowicie spontanicznie i był to najlepszy wybór, jakiego mogłam wtedy dokonać. Wiele osób na pewno przyciągnie do niej wiadomość, że znalazła się na szczycie list bestsellerów albo że krytycy bardzo dobrze ją przyjęli. Autor porusza w swej historii tematy trudne, ale pisząc tak niesamowitym językiem, z taką prostotą i melancholią urzeka miliony ludzi na całym świecie.
Poznajcie Liesel Meminger, dziesięcioletnią dziewczynkę, która trafia do rodziny zastępczej w Molching koło Monachium. Jest rok 1939, a więc tematami poruszanymi będą z pewnością – wojna, głód, bieda, ale też miłość i przyjaźń otoczone zewsząd widokiem śmierci. Główna bohaterka, mimo życia w tak ciężkim okresie, odkrywa piękno świata dzięki wspaniałym ludziom, których spotyka, i książkom, które kradnie. Zaskoczeniem dla wielu będzie z pewnością wiadomość, że to powieść przeznaczona dla dzieci i młodzieży – pisarz dzięki wykreowaniu tak młodej postaci przedstawia wizję świata, który mimo swej brutalności może okazać się w jakimś stopniu piękny. Dzięki tej wartościowej pozycji otrzymamy wiele odpowiedzi na pytania, które sobie nieustannie zadajemy i na które boimy się odpowiadać. Ponadto, „Złodziejka książek” uznawana jest za opowieść, która powinna znaleźć się w kanonie lektur – dzięki temu młodzi ludzie mogliby zaciekawić się tym ważnym okresem w dziejach historii ludzkości.
„Definicja, której nie ma w słowniku: Nie odchodzić – akt wiary i miłości. Prawidłowo rozszyfrowany przez dzieci”.
Zaczynając swą przygodę z Markusem Zusakiem, nie byłam świadoma tego, że narratorem powieści będzie Śmierć. Nawet jeśli, nie podejrzewałabym jej o to, że potrafi być zabawna, sumienna, pełna energii, potrzebująca wakacji i starająca się opowiedzieć historię dziewczynki. Obserwujemy ją jako lekko zagubioną, nie wiedzącą co wokół niej się dzieje i nie rozumiejącą ludzi, których zabiera, aby zaznali spokoju po swoim zapracowanym życiu. Śmierć kocha kolory, ma dystans do siebie i to ona przedstawia nam życie Liesel, dzięki znalezieniu po latach jej dziennika. Dziewczynka na samym początku nie jest zachwycona faktem, że trafia do całkiem nieznanej rodziny, ale z biegiem czasu zauważa, że mężczyzna jest miły, przyjazny i pięknie gra na instrumencie. Dzięki niemu poznaje póniej boksera Maxa – niemieckiego żyda, z którym wkrótce się zaprzyjaźnia, pomimo tego, że nie powinna. To nie jedyna postać, z którą Liesel łączy ogromna więź – jest również Rudy, chłopak z sąsiedztwa, z którym przeżywa liczne przygody. Na koniec zostawiłam matkę, którą poznajemy po nieustannym krzyku i surowym zachowaniu wobec dziewczynki, pod którym kryje się ogromna i prawdziwa miłość do niej. Bohaterowie są jednym z największych atutów tej powieści, ich kreacja na pierwszy rzut oka zwraca uwagę swą oryginalnością, wyrazistością, realizmem i barwą tamtego okresu.
W Złodziejce książek ukazana jest waga słów, czyli to, co potrafi wyrządzić zwykła spontaniczna wypowiedź i jakie straszne skutki może ona przynieść. W dzisiejszych czasach nie jesteśmy tego świadomi, najpierw mówimy, a później myślimy, nie zważając na konsekwencje. Na postawie dziesięcioletniego dziecka możemy zauważyć, że są dwie strony medalu – możemy je pokochać i znienawidzić. Słowa zawarte w książkach, opowieściach mogą przyczynić się do naszego rozwoju, a te wypowiedziane w wyniku zemsty i chorego myślenia zasiewają ziarno zniszczenia, które skutkuje bólem, cierpieniem, śmiercią. Zaś słowa pochodzące od Zusaka wywołują wiele skrajnych emocji – poprzez zadumę, spokój, zaskoczenie, smutek, radość prowadzą nawet do płaczu. Historia mimo podjętego tematu tabu i brutalności ma w sobie jakiś czar – jest piękna.
„Kiedy zdecydowała się opisać swoją historię, rozważała dokładnie, od kiedy książki i słowa zaczęły znaczyć nie tylko to, co znaczyły, lecz wszystko”.
Szczerze mówiąc, nie czytałam jeszcze żadnej recenzji, w której ktoś zrównałby tę książkę z błotem i w sumie nie dziwię się temu, jednak dla niektórych może stać się to już nudne. Wszyscy stawiają szóstki, piszą, jak ta historia jest ważna nie tylko dla młodego pokolenia, ale też dla ludzi starszych, opisują ją jako „piękną, prawdziwą, przedstawiającą najważniejsze wartości” – czy mogłabym się temu sprzeciwić? Zdecydowanie nie, ponieważ odkąd przeczytałam Złodziejkę książek, co jakiś czas o niej myślę i wracam do pewnych fragmentów, cytatów. Wystarczy otworzyć powieść na obojętnie której stronie i jestem pewna, że znajdziecie tam jakieś przesłanie – jest ich naprawdę wiele. Po lekturze czułam się dziwnie, miałam głowę pełną nowej wiedzy, wskazówek i myśli, które skłoniły mnie do rozważań nad tym, co było. Pisarz sprawił, że to dziesięcioletnia dziewczynka nauczyła mnie tego, czego nikt wcześniej nie był w stanie zrobić. Uważam, że każdy z nas powinien dać jej szansę – polecam.