Myśląc o powieści psychologiczno-kryminalnej widzimy, oczyma wyobraźni, mnóstwo kręcącej się policji przy paskudnym morderstwie i o dziwnych motywach. Tu jednak mamy do czynienia z prawdziwie przyjemną powieścią o uroczej, starszej damie, której przyjaciółka zginęła od udaru słonecznego.
Akcja toczy się w Holandii. Główna bohaterka, Leonie, organizuje pogrzeb przyjaciółki - Róży, która umarła na plaży, wskutek udaru słonecznego. Zostaje zaproszona do jąkającego się urzędnika, który odczytuje, że ostatnią wolą Róży Berczy jest to, by zaczęła zachowywać się, ubierać jak ona - podobno, by koty, które osamotniła, czuły się swobodnie. Róża zostawiła w spadku, dla swojej przyjaciółki, wszystko co posiadała. Okazuje się, że również jej osobowość...
Barwne postaci są idealnie nakreślone przez autorkę. Każda z nich jest odrębnym, rozbudowanym, czasem nawet karykaturalnym obrazem, który czytelnik poznaje wraz z kolejnymi stronicami. Cała książka to tak naprawdę gra osobowości - i głównie na nich opiera się cała akcja. Sensem nie jest tylko rozwikłanie zagadki, co stało się z Różą, ale ukazanie przemian Leonie.
Język książki to istny majstersztyk - bogate, oddziaływające na wyobraźnię opisy, poetyckie wręcz porównania i mnogość wątków. Niestety, wyraźnym mankamentem tej pozycji są tak nachalne i irytujące nawiązania do literatury naukowej i religijnej. To chyba jedyny minus tej pozycji.
"Zegar słoneczny" to książka dla tych, którzy nie boją się zagłębiać tajemnic ludzkiej psychiki i dla tych, którzy poszukują jakiegoś wytchnienia po krwawych, zbrodniach, czy szalonych naukowcach. To delikatna, można powiedzieć, typowo kobieca pozycja, po której inaczej można spojrzeć, chociażby na otoczenie zegarów.