Jacques miał dwadzieścia cztery lata. Wszystko działo się zbyt szybko. Zdawałoby się, że szukał lepszego życia. Niestety w tej pogoni stracił wszystko. Z pozoru wydawałoby się, że przekreślił swoje życie jednym strzałem. Zastrzelił policjanta. Młody człowiek usłyszał wyrok. Gilotyna. Właśnie tak wszystko miało się skończyć. Jednak czy tak się stało?
Wielu ludzi załamałoby się po takim wyroku, jednak nie Jacques. Nie mógł leżeć i wpatrywać się w sufit. Otworzył zeszyt i rozpoczął tworzenie zapisków, które miały trafić do Weroniki, jego ukochanej córeczki.
"Prawo ludzkie jest okrutne, karze, ponieważ jest taki zwyczaj, by karać za niektóre uczynki, a osąd umysłów ulega osądowi myśli, ponieważ wierzymy tylko temu, co widzą nasze oczy, i bierzemy za siłę i prawdę to, co jest jedynie niedoskonałością i słabością."
Od trzeciego sierpnia do trzydziestego września możemy śledzić życie tego człowieka. Mimo, że jest sam w celi, to jego życie nie jest puste. Wypełnia je wiara. Jacques modli się coraz częściej, bo wie, że Jezus Chrystus czeka na niego w niebie.
W swoim dzienniku skierowanym do Weroniki, zatroskany ojciec pisze o swoich słabościach. Chce stawać się lepszym człowiekiem. Stopniowo zaczyna rzucać swój nałóg - palenie papierosów. Można w nim odkryć ascetę, który zamierza ograniczyć się do minimalnej racji żywnościowej, składającej się z chleba i wody. Wszystko to w imię miłości do Boga. Oddalając się od przyziemnych rzeczy, Jacques chce być bliżej swojego Chrystusa.
Ze zdumieniem czyta się o ostatnich dniach tego mężczyzny. Mimo swojego wyczerpania, Jacques Fesch potrafi znaleźć w sobie siłę, żeby nie tylko znieść to wszystko, ale żeby czerpać radość ze swoich ostatnich dni na ziemi, podczas których chce czynić dobro.
Lektura ta nie należy do książek, które czyta się bardzo szybko. Nie pozwala na to sam Jacques. Jego czyny skłaniają do refleksji, chwili zastanowienia.
Można powiedzieć, że czytelnik przechodzi razem z nim przez te ostatnie dni. Te godziny są wypełniane nie tylko przez Boga, a co za tym idzie, drobne uniesienia czy radości. W celi można też poczuć opuszczenie, samotność, ból i zwątpienie. Wszystko to, co składa się na życie każdego człowieka, każdej jednostki.
Nie jest to historia, którą czyta się z zapartym tchem, niechętnie odrywając się od nowych stron. Trzeba ją "dawkować" powoli. Rozpoczynając czytanie, jest nam podane do wiadomości jakie spotka nas zakończenie tej historii, więc nie pojawiają się wypieki na twarzy.
Jednak warto. Dlaczego? Nie często spotykamy ludzi, którzy mimo swojego niezbyt korzystnego położenia, potrafią znaleźć punkt, który jest tym wyjątkowym światełkiem, jasnym znakiem, który utrzymuje ich przy życiu. Jacques może nauczyć nas wyjątkowej wiary, całkowitemu oddaniu się woli Stwórcy.