Christy Marsden po latach pracy u Davida Galvina, rzuca ją i wraca w rodzinne strony, by zaopiekować się chorą matką. Nie spodziewa się jednak, że lekarzem jej mamy jest Dominic Savage, młodzieńcza miłość, przez którą została upokorzona. Kobieta dalej boleśnie wspomina okres młodości, ale Dominic zachowuje się jakby niczego nie pamiętał. Częste spotkania rozbudzają w Christy dawne uczucia, tylko jak zachowuje się jej ukochany?
W życiu niewiele zdarzyło mi się czytać romansów. Jednak zachęcona ciekawym tytułem, sięgnęłam po powieść Penny Jordan. Jak zakończyło się moje pierwsze spotkanie z pisarką?
Finał jest niemalże znany od samego początku, jak to w romansach bywa. I choć zawsze zakończenie jest dla mnie jednym z wazniejszych elementów, tu nie stanowiło problemu. Autorka napisała romans w pełni tego słowa znaczeniu. Nakreśliła obraz samotnej, poniżonej kobiety zmagającej się z uczuciami. Fabuła czasami doprowadzała mnie do śmiechu. Bohaterka potrafiła obrazić się przez głupotę co wywoływału u mnie salwy śmiechu. Czy jednak w życiu tak nie jest, że my kobiety umiemy o jedną, głupią rzecz nie odzywać się do nikogo?
Zaobserwowałam także jak ważną rolę w powieści pełnił Dominic. Jego imię występowało przynajmniej raz na karcie książki. Doprowadzało mnie to do obłędu i z początku miałam ochotę rzucić „Maskaradą” o ścianę. Po paru stronach przekonałam się jednak i zaczęłam lubić banalny, ale jakże realny świat przedstawiony przez autorkę. Myślę, że pokazała mi jakimi głupcami potrafią być ludzie i z początku nie umiałam tego zaakceptować.
„Jego rozpalone wargi zdławiły jej cichy jęk udręki.”
Bohaterów już przybliżyłam.
Na początku za minus uznałam upartą, głupiutką Christy, lecz z czasem zaczęłam ją szczerze lubić. Nie chciała iść do łóżka z przypadkowym mężczyzną, mimo wielu namów, przez co mi zaimponowała. Bywały także takie momenty, kiedy pokazywała różki i zaczynała walczyć (a nie tylko płakać jaka ona smutna, żałosna i bezsilna).
Dominic był za to dla mnie typowym facetem. Rozumiem, że wydarzenia z przeszłości mogły z czasem nie mieć dla niego znaczenia, ale powinien dostrzec uczucia Christy (chociaż ona mu tego nie ułatwiała). Nie jest to postać, która zdobyła moje serce, ani nawet moją sympatię. Mimo to, nie był złym człowiekiem.
Kolejne drugoplanowe role jakoś nie zapadły mi w pamięć. Pamietam dość dobrze, wredną, zazdrosną Amandę, która za wszelką cenę próbowała zdobyć Dominica, ale i ona jakoś szczególnie mi się nie spodobała.
Doszłam do wniosku, że romanse nie służą dogłębnemu, analizowaniu bohaterów.
Służąca narracja trzecioosobowa wybawiła mnie od ciągłego lamentu głównej bohaterki. Co do stylu pisarki, języka i dialogów musze przyznać, że były proste. Kilka interesujących zdań, nie zanudzających cztelnika przydługimi opisami, nie mogę uznać za minus.
Powieść czytało mi się nadzwyczajnie dobrze. Penny Jordan momentami wywoływała uśmiech na mojej twarzy, czasami wzbudzała także głębsze uczucia (co niestety nie zdarzało się często).
Wiem, że nie jest to pisarki jedyna powieść i chociaż to moje pierwsze spotkanie z nią, to uznaje je za udane.
Mimo banalności i przewidywalności fabuły to przy „Maskaradzie” bawiłam się dobrze, a i niedociągnięcia mi jakoś specjalnie nie przeszkadzały.
Krótka kieszonka niemal książeczka, o dosyć dużej czcionce, w moich rękach spędziła jedno niedzielne popołudnie.
Jestem na tak kolejnym romansom i jestem na duże tak kolejnym książkom Penny jordan. Swoją prostotą mnie urzekła.
Polecam szczególnie do odstresowania czy chęci spędzenia miłego dnia.