O rankingu popularności i programie telewizyjnym, który nie wypalił nie pamięta już wiele osób, ale Ashley nadal to wspomina, tym bardziej, że nie ma już chłopaka i jest pocałunkową dziewicą. Postanawia naprawić to wszystko w swoje trzynaste urodziny, urządzając najlepszą imprezę urodzinową na świecie, którą wszyscy będą pamiętać przez długie lata. W między czasie poznaje Cooper'a, chłopaka, w którym zakochuje się od razu, a z jej matką dzieją się dziwne rzeczy.
A.A. ciągłe jest pokłócona z Tri, który znalazł sobie nową dziewczynę i w każdym momencie stara się rozgniewać A.A. Lili ma problemy ze swoim chłopakiem - Max'em. Nie podobają się jej jego znajomi i nie bardzo ma ochoty na wyjazd pod namioty, jednak robi to, by móc jak najwięcej czasu spędzić z Max'em. Wpędza się przez to w kłopoty, a między parą coś się sypie. Tymczasem Lauren w końcu podejmie decyzję, którego chłopaka wybrać, Christiana czy Alexa? A w szkole panny Gamble pojawia się Sadie, dawna przyjaciółka Lauren, która ma ochotę nadal przyjaźnić się z Lauren. A co na to dawna przyjaciółka? Czy chęć zniszczenia Kliki będzie większa od posiadania przyjaciółki?
"Druga rada Jeanine brzmiała następująco: Znaleźć obiekt westchnień, ale pod żadnym pozorem się z nim nie witać. Należy paradować na jego oczach, tak by musiał cię zauważyć, ale zachować spokój."*
Melissa de la Cruz jest amerykańską pisarką, żoną i przede wszystkim matką. Napisała kilka serii, ale to "Błękitnokrwiści" dali jej tą dużą popularność. "Urodziny złośnicy" są trzecią i przedostatnią częścią serii "Klika z San Francisco". Seria ta jest moim pierwszym spotkaniem z tą autorką i na razie nie mam o niej jakiegoś złego zdania.
"Urodziny złośnicy" są według mnie na takim samym poziomie jak poprzednie części tej serii. Część ta nie jest gorsza od poprzednich, jednak ku mojemu rozczarowaniu nie jest też lepsza. Styl autorki taki sam, przyjemny w czytaniu, żadnych niezrozumiałych zwrotów, czy opisów ciągnących się przez kilka stron. Duża czcionka, krótkie rozdziały, niezbyt gruba książka - naprawdę można szybko ją przeczytać. Jeśli ktoś nawet szybko czyta książki, myślę, że mógłby trzy pierwsze części przeczytać nawet w jeden dzień. Okładka już mi niezbyt się podoba, ta pierwszej części była jednak najlepsza. Jak i w poprzednich częściach denerwowało mnie to, że główne bohaterki mają po 12 lat, a zachowują się jak dorosłe, a czasami jak małe rozpieszczone dzieci. Cieszyło mnie to, że w tej części częściej występował Dex, bo naprawdę polubiłam tego chłopaka. Pojawiły się też oczywiście nowe postacie, ale żadna z nich jakoś specjalnie nie przypadła mi do gustu. Poza głównymi bohaterkami, reszta postaci jest dosyć realistyczna i jakoś bardziej polubiłam te postacie mniej ważne. Myślę, że kolejną część tej serii przeczytałabym z czystej ciekawości.
Podsumowując, "Urodziny złośnicy" nie zachwycają, ale i nie są jakieś szczególnie złe. Jest to książka dla młodszych osób i to szczególnie im powinna przypaść do gustu. Polecam tym, którzy mieli okazję przeczytać poprzednie części - myślę, że i tą się nie rozczarujecie.
*cytat z książki, strona: 247.