Świetna książka, na którą trafiłam przypadkiem. W Polsce ukazała się w Wydawnictwie Naukowym PWN w 2013 roku. Tytuł oryginalny brzmi w tłumaczeniu 'Wspomnienia o wojnie'. I chyba na mnie, polską czytelniczkę bardziej działa 'Sołdat'.
Autor już zmarł, jak informuje Wujek Google, w 2009 roku.
Napaliłam się na przeczytanie tej książki, żeby obalić swoje stereotypy na temat Armii Czerwonej. Czy to się udało? Nie wiem, bo autor nie przeczył, że były gwałty, rabunki i chamstwo do kwadratu, na przykład coś co go oburzyło, gdy jego koledzy żołnierze narobili do porcelanowej niemieckiej zastawy stołowej, a poopocierali się obrusami. Albo prawa córki aptekarza z Dancing. On, Nikulin, polubił ją z wzajemnością. Jej ojciec powierzył mu ją na przechowanie, przed żołnierzami, nawet płakała po nim na pożegnanie. A po jakimś czasie dowiedział się, że wyskoczyła przez okno to tym jak ją zgwałciło 6 czołgistów.... Wzruszyła mnie ta historia.
Ale od początku. Autor mówi o tym, że pisał te wspomnienia wiele lat po wojnie, gdy już 'opadł bitewny kurz' i gdy już znał jej skutki, gdy widział, kto został nagrodzony, a kto zapomniany. I chyba nie kryje goryczy w tym temacie. Goryczą napawa go cała wojna jako zjawisko:
Wojna to najpodlejszy przejaw ludzkiego działania, który wydobywa z głębi naszej podświadomości wszystko co haniebne. Na wojnie za zabicie człowieka otrzymujemy zamiast kary - nagrodę. Wolno nam niszczyć dobre, które ludzkość tworzyła przez wieki. Wojna zamienia człowieka w drapieżnika, który wciąż zabija.
I inny cytat, o tajemnicy zwycięstwa Armii Czerwonej:
Gdyby Niemcy zapełnili nasze sztaby szpiegami, a oddziały dywersantami, jeśli nastąpiłaby masowa zdrada i wróg opracowałby detaliczny plan rozbicia naszej armii, nie udałoby mu się osiągnąć takiego efektu, jaki był wynikiem idiotyzmu, tępoty, braku odpowiedzialności dowódców i bezradnej uległości żołnierzy.
Autor trafił na wojnę jako młody chłopiec. Prywatnie był inteligentny, wrażliwy na sztukę. Zresztą, po wojnie pracował w Ermitażu. Z armią przeszedł cały szlak bojowy od oblężenia Leningradu, przez Estonię, bagna Prus Wschodnich, Pomorze, aż do Berlina . Jego opowieść jest szokująca, przerażająca, a zarazem bardzo dobra literacko. Autor nie stara się skupiać na szczegółach militarnych, które opisali już generałowie. On mówi o tym co czuł on i podobni jemu, jak to wyglądało z perspektywy żołnierza z pierwszej linii, jak wyglądała śmierć, okaleczenia, przerażenie, zimno, głód, taplanie się w błocie i kloace itd. Autor jest inteligentny, a więc potrafi ocenić swoją rolę w tym wszystkim i generalizować. Widzi jak bardzo śmierć jego towarzyszy jest niepotrzebna, jak bardzo wynika z błędów dowództwa, jak niesprawiedliwa jest armia, gdzie jedni giną na darmo, a inni chleją i bogacą się na wojnie. I gdzie panuje strach. Z jednej strony karność utrzymywana jest poprzez strach, a z drugiej głupotę. Ich odwaga wynikała z tego, że nie mieli wyboru. Raczej była to desperacja. I widzi żołnierzy nieprzyjaciela, wyszkolonych, strzelających taktycznie, najedzonych, bo u nich nie kradnie się jedzenia, z ogrzanymi ziemiankami i widzi ich porażkę, pomimo tego, gdyż zwyciężyła masa. Nikulin przypomina, że szlak z Leningradu do Berlina usłany był trupami! Że zginęło od 20 do 40 milionów Rosjan. Ta rozbieżność, przypomina Nikulin, wynika z tego, że nie liczono zmarłych, że nie wspominano o nich, bo nie pasowało to do propagandy sukcesu. I mówi o tym, że ten głupi strach jego towarzyszy przeistoczył się po kilku latach w zwierzęce rozpasanie na terenie Niemiec.
Książkę czytałam z wielką ciekawością, a zarazem z przerażeniem. To bardzo dobre literacko i historycznie dzieło. Aż wreszcie to ostrzeżenie przed zjawiskiem wojny, która zawsze odczłowiecza i niszczy.