Zapoznając się z treścią książki byłam zaskoczona. Spodziewałam się typowej książki kucharskiej sławnych osób, a miałam w ręku...taki miszmasz - szczypta wspomnień (jakże czarownych i ujmujących) + szczypta wątków biograficznych + szczypta anegdot i na okrasę 24 wspaniałe przepisy.
Pełen tytuł książki brzmi : Zofia Nasierowska gotuje, pisze Janusz Majewski. Fotografia smaku, czyli 24 obiady dla tych, którzy lubią i nie lubią przyjmować gości.
Pani Zofia i pan Janusz zapraszają nas do siebie, zapraszają nas do swojego domu na Mazurach. Dom ten początkowo miał być tylko daczą, aż pewnego dnia (jak pisze Janusz Majewski) porządek zaczął się odwracać i wreszcie podjęliśmy decyzję - przenosimy się na wieś na stałe (...). Przez wiele lat, o których opowiadają, odwiedzali ich przyjaciele, znajomi, rodzina, a jak sami przyznają - z biegiem czasu także...znajomi znajomych:). Bywali u nich zwykli ludzie oraz sławne osoby. Przyjaciele gospodarzy zjeżdżali do Dworu Morena z różnych zakątków. Przez wiele, wiele lat w swojej ostoi na Mazurach podejmowali wszystkich, jak tylko potrafili, karmili, gościli wszystkich, którzy spragnieni byli rozmowy, rady, towarzystwa i wspaniałych mazurskich krajobrazów. Ale karmienie takiej ilości gości nie było łatwe, tym bardziej, ze czasy były niezbyt ciekawe jeżeli chodzi o zaopatrzenie. No, ale trzeba było sobie jakoś radzić. Zarówno pan Janusz jak i pani Zofia mieli bogatą wyobrażnię więc dania, które przyrządzali w mazurskiej kuchni cieszyły się zasłużoną sławą, Wszyscy zaczęli prosić o podanie przepisów i tak powstała 1. edycja książki.
Jak pisze znana restauratorka Magda Gessler - Dom Zosi Nasierowskiej był ostatnią ostoją ciepła, smaku i gościnności. Fotografie, które robiła swoim gościom, były zawsze odzwierciedleniem karmionych przez nią dusz. Prawdziwa dama estetyki i smaku, która zatrzymała mijające wartości.W książce autorzy prezentują pomysły na 24 obiady. Każdy z obiadów składa się z: przystawki, zupy, drugiego dania i deseru. Przykładowe menu: na przystawkę - naleśniki ze szpinakiem (moje ulubione), dalej - zupa z papryki, eskalopki schabowe po węgiersku a na deser ciasto z jabłkami. Mimo braku zdjęć proponowanych potraw (co przyznaję na początku bardzo mnie zaskoczyło i zdziwiło) książka nic nie traci, a to z kilku powodów. Wielkie brawa należą się moim zdaniem Annie Pol za szatę graficzną, zdjęcia, ilustracje, grafiki i ryciny żywcem przeniesione z poradnika dla gospodyń domowych sprzed kilkudziesięciu lat, a konkretnie z Nowoczesnej kuchni domowej, wydanej w 1935 r. Każdy przepis opatrzony jest komentarzem Janusza Majewskiego, który dodaje potrawom niezwykłego smaczku. A menu dosłownie dla każdego. I do tego wspaniała rozmowa z autorami, wspomnienia, zdjęcia z albumu rodzinnego, cudo po prostu. Całość jest piękna, wspaniałą, klimatyczna, inna po prostu.Gorąco polecam. To magiczna podróż w czasie i w miejscu i magiczne spotkanie tylko ma jeden mankament - zbyt szybko się skończyło, książka powinna być grubsza, powinno w niej być jeszcze więcej rozmów i wspomnień.