W Wenecji mieszka pewna starsza pani, miłośniczka sztuki, wychowująca dwie wnuczki. Krótko przed śmiercią wzywa jedną z nich do siebie i prosi o wydobycie ze skrytki w małym banku w małym amerykańskim miasteczku pewnego depozytu. Wkrótce umiera. Wnuczka jedzie do USA, przywozi depozyt, a wokół niej zaczynają ginąć ludzie.
Tak mnie więcej zaczyna się dość ciekawa historia.
Książkę tę należałoby ocenić w dwóch płaszczyznach i nie będzie to ocena jednakowa. Bardzo dobrą ocenę, a wręcz rewelacyjną wystawiłabym za przygotowanie merytoryczne autora. Podaje fakty z historii, które są do sprawdzenia - jak wyglądały krucjaty, osoba króla Ludwika IX jest również tu wspomniana ze wszelkimi szczegółami dotyczącymi jego wyprawy krzyżowej. Jestem pełna podziwu, jeśli chodzi o zebranie materiału dotyczącego poszukiwań różnych antyków i tajemniczych ksiąg, listów. Doskonałe opisanie Wenecji - nie sądzę, żeby autorowi chciało się zmyślać w tym względzie, bo przecież wszystko jest do sprawdzenia i każdy mógłby obnażyć niekompetencję. Dlatego z całą mocą podkreślam - strona rzeczowa książki to rewelacja i widać w niej ciężką pracę autora.
Temat, jaki został tu poruszony nie jest dla mnie nowością, spotkałam się już z rolą Judasza w śmierci Jezusa w innej książce, była to "Oczekiwana" K. McGowan wyd. Nowa Proza 2007. Tam na pierwszy plan wysuwały się losy Marii Magdaleny, ale wspomniany też został uczeń Jezusa - Judasz Iskariota i jego rola w czasie ostatniej wieczerzy. Tu znowu mamy ten wątek, chodzi o Judasza - to on jest najważniejszą badaną postacią. Dlatego jest to książka dla ludzi o otwartych umysłach, nieprzekreślających niczego tylko z powodu dogmatów.
Niestety, strona fabularna powieści pozostawia wiele do życzenia. Dość przewidywalne losy bohaterów, mało zaskakujące zakończenie, dość schematycznie potraktowani dostojnicy kościelni. Chociaż z drugiej strony - może tylko dla mnie oczywistym jest, że właśnie w Watykanie najmniej jest czystej wiary, a najwięcej manipulacji, intryg i spisków? Więc może napiszę inaczej - jeśli ktoś wierzy, że pielgrzymka do Watykanu to droga do źródeł wiary, to może lepiej niech nie czyta tej książki, bo się najpewniej oburzy. Suchy, sprawozdawczy styl narracji też nie jest atutem powieści. Chociaż znowu - może to kwestia gustu czytelniczego? Dlatego uważam, że jest to powieść dobra, już choćby ze względu na warstwę merytoryczną i polecam ją przeczytać, żeby wyrobić sobie własny pogląd na sprawę, bo spotkałam się z opinią, że zaskakujące jest zakończenie. Mnie nie zaskoczyło, ale może innych zaskoczy?
Nie żałuję, że ją przeczytałam, dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy o światku handlarzy zabytkami na Bliskim Wschodzie. W każdym razie - polecam.