"Im dłużej żyjemy, tym więcej nabieramy życiowego doświadczenia, tym mniej skłonni jesteśmy do surowego sądzenia naszych bliźnich, do podawania w wątpliwość opinii świata".
Po lekturze fascynującej książki Eryka Ostrowskiego pt. "Charlotte Brontë i jej siostry śpiące", do której i Was zachęcam, musiałam zajrzeć do ostatniej powieści, jaka wyszła spod ręki Charlotte. Powieści, zawierającej szereg wątków autobiograficznych, czyniących z niej dzieło niepowtarzalne, zarazem pod wpływem formy jak i treści. Nie można bowiem twierdzić, że zna się twórczość sióstr Brontë, nie znając "Villette".
Któż nie słyszał o Charlotte Brontë – angielskiej pisarce i poetce, najstarszej siostrze wśród trzech znanych pisarek Brontë. W 1847 r. pod pseudonimem Currer Bell autorka wydała pierwszą powieść pt. "Jane Eyre. Autobiografia", książkę zaliczaną do klasyki literatury na świecie. W 1850 roku, czyli rok po śmierci obydwu sióstr - Emily, Anne i brata Patricka, Charlotte zaczęła pisać "Villette". Pisarka zmarła niespodziewanie w 1855 roku, będąc w ciąży. Do dzisiaj biografia autorki i jej pozostałych sióstr osnuta jest nutką tajemnicy i niedomówień.
Młoda Angielka – Lucy Snowe, przytłoczona ciężką sytuacja materialną, postanawia wyjechać do Francji. Tam, w tytułowym Villette otrzymuje posadę guwernantki w zakładzie wychowawczym dla dziewcząt Madame Beck. Lucy, mając dwadzieścia trzy lata, jest osobą zamkniętą w sobie, posiadającą bogate życie wewnętrzne, poparte wnikliwą umiejętnością obserwacji ludzkich zachowań. Spokojne życie na pensji przerywa niespodziewane spotkanie znajomych osób sprzed lat, w tym atrakcyjnego doktora Johna. Iskierka jaka budzi się w sercu bohaterki, odsłania powoli nie dającą się ukryć kobiecą naturę.
"Villette" to obszerna powieść, licząca prawie siedemset stron, która pomimo wielu zbieżności z najsłynniejszą powieścią Charlotte, czyli "Jane Eyre. Autobiografia", równocześnie diametralnie różni się od niej. Znawcy literatury podkreślają, że historia Lucy Snowe jest pierwszą powieścią psychologiczną, w której zastosowano monolog wewnętrzny, zwany strumieniem świadomości. I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, gdyż czytelnik od samego początku zostaje obserwatorem wewnętrznych myśli głównej bohaterki. To właśnie oczami Lucy, widzimy i oceniamy postawę pozostałych bohaterów, przewidujemy ich pobudki oraz odkrywamy to, czego nie powiedzą żadne słowa. Dzięki zastosowaniu pierwszoosobowej narracji głównej bohaterki powieści, otrzymujemy pełny i obszerny psychologiczny portret młodej, dziewiętnastowiecznej kobiety. Kobiety, co trzeba mocno podkreślić, nietuzinkowej, nie dającej się zamknąć w żadne schematy. Postać Lucy wzbudza wiele różnorakich uczuć, jej zawziętość i upór budzą trwogę, jej powściągliwość w wyrażaniu uczuć irytuje, jej spostrzegawczość budzi podziw. Charlotte Brontë stworzyła bohaterkę walczącą, walczącą z własnymi myślami i przekonaniami. Wnikliwy obraz jej głębi psychologicznej nie daje tak łatwo o sobie zapomnieć.
"Villette" to oprócz głównej warstwy psychologicznej, również płaszczyzna obyczajowa. Autorka obrazowym językiem, z dbałością o wszelkie szczegóły, przedstawia czytelnikowi ówczesne stosunki społeczne. W powieści zauważyć można krytykę przyjętych obyczajów, w których o wartości kobiety w ówczesnym społeczeństwie decydował w pierwszej kolejności status materialny. Lucy jako osoba pozbawiona tego przywileju, musiała sama walczyć o godność i szacunek majętniejszych od niej. Nie jest również tajemnicą, iż w powieści autorka wplotła wiele wątków autobiograficznych, które dla miłośników twórczości Charlotte będą z pewnością na wagę złota. Otóż tytułowa Villette to Bruksela, w której autorka zakochała się w żonatym profesorze Constantinie Hegerze. Powieściowy doktor John Bretton to nikt inny tylko George Smith, czyli wydawca książek Charlotte, dla którego autorka żywiła bardzo ciepłe uczucia. A to tylko najbardziej rzucające się zbieżności z życia pisarski i jej powieściowej bohaterki. Biorąc powyższe pod uwagę, lektura "Villette" staje się po części zajrzeniem w głąb myśli samej Charlotte. To bezcenne doznanie dla wszystkich jej czytelników.
Należy również wspomnieć o estetycznym wydaniu powieści. Wydawnictwo po raz kolejny zadbało o oprawę zewnętrzną dzieła, w którym twarda oprawa, dobry papier i klimatyczna okładka, cieszą oczy czytelnika. Do tego wszystkiego na samym początku otrzymujemy również ciekawą przedmowę do powieści, autorstwa Eryka Ostrowskiego, która wprowadza nas w klimat historii Lucy Snowe.
"Villette" to powieść Charlotte Brontë, bez której nie wyobrażam sobie już teraz jej twórczości. Misterna, tajemnicza, pozostawiająca otwarte zakończenie, taka jest historia Lucy Snowe. Myślę, że książkę tę powinno czytać się na samym końcu zgłębiania twórczości Charlotte, wówczas bowiem dopiero wiele puzzli zaczyna do siebie pasować. Nie polecałabym ostatniej powieści autorki czytelnikom będącym w połowie lub na początku drogi z Charlotte, mogą być wówczas zawiedzeni. Ja z pewnością polecam "Villette".