Col Buchanan jest początkującym autorem, "Wędrowiec" jest jego pierwszym, ale najprawdopodobniej nie ostatnim dziełem. Zdarzało się już, że nawet początkujący autorzy zaskakiwali osoby, które sięgały po ich pierwsze książki, zbierając przy tym ogromne brawa oraz natychmiastową, sporą liczbę fanów. Cóż, można powiedzieć, że Buchanana stać na taki krok, jednak na dzień dzisiejszy w jego książce czegoś brakło, chodź pewnie wielu się spodoba. To co na pewno będzie się podobało początkującym, to bogaty, ale nieco skomplikowany świat, który toczy wojnę już od ponad kilkunastu lat. Świat "Wędrowca", jest bogaty, nie można zaprzeczyć,, że nie, występują w nim jedynie ludzie i ich bezgraniczne sięganie po władzę oraz wyższość oraz stworzenia, które są niebezpieczne i dziwne oraz te nam bardzo znane, normalne. To co się może nie do końca spodobać prawdziwym tygryskom fantasy, dark fantasy, to krążenie po obrzeżach, tego czego mogło być więcej w książce. Sama powieść nieco przypomina "Anioła Nocy" Brenta Weeksa, jednak w porównaniu do tego autora, twórcy "Wędrowca" jeszcze nieco brakuje. Rozpoczynając czytać książkę możemy mieć wrażenie, że będzie to coś naprawdę super, niecodziennego, jednak po kilku rozdziałach nasze wyobrażenia mogą gwałtownie spaść w dół. Autor nie nudzi, co to, to nie, ale jego fabuła jest zwykła, przewidywalna, dzieje się zbyt szybko w momentach kiedy pisarz powinien się wstrzymać i dać coś więcej dla czytelnika, a zbyt wolno w momentach nic nie znaczących. W powieści są pokazane relacje uczeń - mistrz, ale nie jest ich zbyt wiele i są one nieco zbyt wątłe, chodź czasami bawią. Powiedziawszy szczerze, zaczynając czytać spodziewałam się czegoś lepszego, o wiele lepszego, czegoś w stylu "Trylogii Czarnego Maga" Trudi Canavan, troszkę więc się zawiodłam. Sytuacja powieści znacznie poprawia się po przejściu przez jej środek, kiedy to mamy za sobą już grubszą część książki. W tych momentach, autor jakby dostał wiatru w skrzydła i leciał bezkresu, pisząc słowa za słowem. W tych właśnie ostatnich momentach Col Buchanan zadziwia oraz cieszy wyobraźnię, co daje nam wiele do myślenia. Można sugerować, że autor pisał swoją powieść w dwóch okresach życia i kiedy skończył połączył prace. Byłyby wtedy to okresy tego mniej obeznanego twórcy oraz bardziej, połączone w jedno. Można mieć też w trakcie czytania przypuszczenia, że pisarz zaczął kreować własny styl, co jest bardziej możliwe. W "Wędrowcu" można zauważyć, że opisy Buchanana mają lepsze i gorsze dni, tak samo jak jego wyobraźnia, ale co tu poradzić, tak bywa. Niestety. Co do tego krążenia po krawędziach i umiarkowaniach, to z tym również bywa różnie. W fantastyce często używana jest erotyka i to nawet w ogromnych ilościach, tutaj jej jest, nie można zaprzeczyć, jednak nie jest jej tak wiele i są to jedynie kawałki, czyli wspomnienia, obserwacje postaci, nic więcej. Tak jakby autor bał się poruszać tematy tabu, co niektórym może odpowiadać, mnie niestety nie odpowiadało. Ostatnią rzeczą, którą zauważą wyjątkowo wczytani czytelnicy jest fakt, że autor prowadzi wiele wątków, wielu postaci, położonych w innych kawałkach świata, co nie wychodzi mu zbyt dobrze. Nie rzecz w tym, że wątki te są jakieś nie zrozumiałe, bo nie są, jednak można zauważyć, ze pisarz myli się w mniejszych fragmentach, co niektórzy mu nie wybaczają. Pomyłki te są niemalże nie widocznie, bez znaczenia, ale są i uparci ,pewnie się do tego przeczepią. Książkę mimo wszystko warto przeczytać, gdyż tak jak wspominałam wcześniej jest to spokojna, miła lektura z ciekawym, wielkim i bogatym światem. Powieści czegoś tam brakuje, jednak Col Buchanan nie pokazał jeszcze pazurka i swoich prawdziwych umiejętności, a po tym co zostawił nam na koniec możemy się spodziewać, że kolejne tomy będą tylko lepsze i bardziej zaskakujące.