W dobie wampirów bardzo ciężko jest znaleźć lekturę, która w pełni usatysfakcjonowałaby wymagającego czytelnika. Wielu autorów zamiast stworzyć mrożącą krew w żyłach historię skupia się na romansie ludzkiej dziewczyny z nieumarłym. Przyznaję, że niektóre z nich są całkiem dobre, jednak już od dawna miałam ochotę na książkę będącą chociaż w jednej setnej podobną do podobną do powieści przedstawionych nam przez Anne Rice. W końcu wampiry kojarzą nam się z krwiożerczymi bestiami, a nie bezbronnymi maskotkami.
"Wampiry z Hollywoodu" to lektura, która spełniła moje oczekiwania niemalże w całości. Duet stworzony przez telewizyjną gwiazdę Adrienne Barbeau, a także irlandzkiego autora bestsellerów Michaela Scotta sprawił, że ciarki przeszły mi po plecach nie raz. Napisana przez tą dwójkę historia wywołała we mnie wiele pozytywnych emocji i przywróciła wiarę w osoby piszące na temat krwiożerczych postaci.
Ovsanna Moore należy do grona "hollywoodzkiej czołówki" i liczy sobie prawie pięćset lat. Od wielu już lat pełni w swoim mieście funkcję kasztelanki wampirów. Kobieta wiedzie na pozór spokojne życie zajmując się swoimi interesami. Wszystko do czasu, gdy w mieście zaczyna grasować "Kinowy Kosiarz". Tajemniczy morderca obiera sobie za ofiary osoby będące ściśle związane z królową horroru i zabija je przy pomocy tradycyjnych metod, dzięki którym bezpowrotnie można się pozbyć wampira. I faktycznie... Przynajmniej dwójka zmarłych należała za życia do grona pobratymców Ovsanny, a nawet została przez nią stworzona. Sytuacja zaczyna nabierać niebezpiecznych rozmiarów, gdy całą sprawą zaczynają interesować się wampiry Hollywoodu, które każą swojej kasztelance czym prędzej rozwiązać zagadkę tajemniczego mordercy. Dodatkowo koło bohaterki przez cały czas kręci się policjant, który w większym lub mniejszym stopniu kieruje w jej kierunku swoje podejrzenia.
Po przeczytaniu całości byłam pod naprawdę wielkim wrażeniem. Adrienne Barbeau i Michael Scott włożyli w napisanie swojej książki wiele serca. Oboje stworzyli własną koncepcję wampirów, która nie dość, że okazała się oryginalna, to dodatkowo nie raziła po oczach swoją cukierkowatością. W świecie nieumarłych, to zawsze coś nowego.
"Wampiry Hollywoodu" składają się z dwóch narracji, które nawzajem się przeplatają. W trakcie czytania dowiadujemy się wielu informacji na temat Ovsanny Moore ale i także śledztwa prowadzonego przez Kinga. Co prawda z samego początku opornie szło mi przyzwyczajenie się do języka przy pomocy którego została napisana książka, jednak już po kilkunastu stronach wszystko było w porządku. Nie było takiego momentu w powieści, którym byłabym zmęczona, a wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę, że rozpoczyna ona cały cykl powieści.
Strasznie podoba mi się szata graficzna tej książki, a także jej przekład. Co prawda w kilku miejscach zdarzyło mi się odnaleźć pojedyncze literówki, jednak odebrałam to bardziej jako niedopatrzenie, niż zbrodnie z premedytacją.
Z czystym sumieniem polecam tą książkę każdemu.