„Wampiratów” znam i uwielbiam już od bardzo dawna. Pamiętam, z jaką niecierpliwością czekałam na premierę „Krwawego kapitana”, „Czarnego Serca” i „Imperium nocy”. Szczególnie zdesperowana byłam, gdy zakończyłam czytanie IV części tej serii, gdyż premiera „Imperium nocy” wydawała mi się być tak strasznie odległa, iż w pewnym momencie pomyślałam, że książka ta nigdy nie wyjdzie. Uwielbiam serie, w których samo czekanie na kolejną część wzbudza we mnie aż tyle emocji, a „Wampiratów” cenię tym bardziej, iż jest to moja pierwsza seria o wampirach, z jaką się zapoznałam, dzięki czemu myślę, że przygodę z tym motywem literackim zaczęłam od jak najbardziej pozytywnej strony.
Wydawać by się mogło, iż zakończenie „Czarnego Serca” wprowadzi choć odrobinę spokoju na pirackie morza. Niestety, niebezpieczeństwo nie śpi, a Connor i Grace muszą zmagać się z jeszcze straszniejszymi wydarzeniami, niż kiedykolwiek wcześniej – z głodem krwi i przerażającą prawdą o swoim pochodzeniu. Sidorio tymczasem planuje przeciągnąć bliźnięta na swoją stronę, aby utworzyć imperium zła i chaosu, nad czym współpracuje wraz ze swoją tajemniczą i niebezpieczną wspólniczką. Czy naprawdę będzie to takie proste, jak mu się wydaje?
Uwielbiam tę serię za bohaterów, których pokochałam już od pierwszych stron, gdy tylko zaczęłam poznawać świat wampiratów. I choć ich zachowanie może irytować, budzić niesmak lub zdenerwowanie, to nie sposób ich nie pokochać. Każdy z nich jest tak różny, że czasami zastanawiam się, skąd Justin Somper wciąż czerpie pomysły na nowych bohaterów, gdyż takich w „Imperium nocy” zdecydowanie nie brakuje. Pojawiają się, może nie całkiem, ale nowe postacie, które wprowadzają w tę książkę odrobinę nowego klimatu. Autor żadnych bohaterów nie pozostawia w tyle, konsekwentnie rozdaje im czas i wydarzenia, w których biorą udział, co bardzo sobie cenię. W poprzednich częściach prym wiedli ci, którzy teraz odsunęli się nieco na bok i ustąpili miejsca postaciom stojącym wówczas w tyle.
Jeżeli ktoś szuka przygody to „Wampiraci” są idealnie nadającą się do tego serią. Autor nie dał mi ani jednej chwili, w której mogłabym narzekać na brak wrażeń, gdyż akcja toczy się w tej książce w idealnie zadowalającym mnie tempie. I choć udało mi się całkowicie przewidzieć zakończenie tej lektury, co było dla mnie zaskoczeniem, gdyż przy żadnym poprzednim tomie nic takiego się nie stało, to ciekawe zwroty akcji pozwoliły mi o tym na chwilę zapomnieć i już później nie myślałam o tym, czego się spodziewam. Całkowicie dałam się ponieść fali emocji, która towarzyszyła mi przy tej powieści od samego początku.
Nie jestem w stanie posądzić autora o jakikolwiek brak pomysłów, szczególnie, jeżeli chodzi o wątki znajdujące się w tej książce, gdyż rozwinięte są one do maksimum – jak czasami mi się wydaje. Nie lubię książek, w których zapomina się o pewnych wydarzeniach lub niektóre wątki nie mają swojej kontynuacji, dlatego właśnie cenię sobie „Wampiratów”, gdyż wiem, że czegoś takiego nigdy nie otrzymam. Co wzbudza większy czytelniczy apetyt, jak nie dobrze i z pomysłem rozwinięta oraz pociągnięta historia?
„Imperium nocy” czytało mi się w ekspresowym tempie, gdyż wsiąknęłam w tę książkę niemalże już od pierwszych stron, co wcale mnie nie zdziwiło, gdyż z poprzednimi częściami moja przygoda wyglądała tak samo. Maksymalnie zaczytywałam się w tej książce i tylko coś naprawdę wysokiej wagi było w stanie oderwać moją uwagę od tej lektury. Nie zauważyłam nawet, jak szybko zakończyłam czytanie „Imperium nocy” i teraz żałuję, że książka ta nie jest grubsza, gdyż VI tomu „Wojny nieśmiertelnych” niestety nie mam aktualnie przy sobie, żeby od razu rozpocząć czytanie i na nowo zatopić się (oby nie dosłownie) w przedstawionym przez autora świecie.
Z całą radością polecam tę książkę każdemu, kto poszukuje porywającej przygody ze wspaniałymi bohaterami, gdyż „Wampiraci” są w stanie coś takiego zapewnić. Spotkałam się z głosami, że są to książki dla ludzi do określonego wieku, z czym się nie zgadzam, gdyż jestem zdanie, że sięgnąć po nią może absolutnie każdy. Ja cały czas znajduję radość w tej serii i z bólem serca przyjmuję fakt, iż będzie musiała się ona kiedyś zakończyć. Mieszkanka wampirów i piratów jest dla mnie czymś bardzo przyjemnym, z czym jeszcze nigdy wcześniej się nie spotkałam, dlatego podziwiam autora za oryginalność, choć seria ta ma już swoje lata. Ja tymczasem niecierpliwie wyczekuję na moment, kiedy będę mogła znów dać się porwać pirackim wyczynom.