Książki, po których nie można sklecić prostych zdań są (według mnie) tymi najlepszymi. Podczas przewracania ostatniej strony liczysz na to, że jakimś cudem pojawią się kolejne, których z początku nie było widać. Znacie to uczucie? Mam nadzieję, że tak. W każdym razie ciężko znaleźć lekturę, która aż tak zachwyci czytelnika. Omami swoją magią. Okazuje się, że „Feed” pozornie zwykła powieść, ma w sobie tyle tajemnic, emocji i wszystkiego co powinna mieć dobra książka. Wątpię żebym zapomniała historię jaką ze sobą niosła, a przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Koniec świata. Martwi powstają z grobów i zabijają wszystko na swojej drodze. To za sprawą wirusa Kellis-Amberlle, który rozniósł się po całym świecie. W takich realiach poznajemy Georgie Mason, oraz jej brata Shauna. Są oni… najprościej rzec – blogerami. Jednak w roku 2040 to coś więcej, niż hobby. To jedna z najbardziej docenianych prac. Rodzeństwo wprowadza nas do blogosfery, wyjaśnia różne zagadnienia, a co najważniejsze ukazuje moc jaką jest prawda. Masonowie zostają wybrani do relacjonowania kampanii senatora Raymana. Coś co miało przynieść im sławę, zamieniło się w walkę o przetrwanie i prawdę. Sami musicie zapoznać się z historią, ponieważ więcej nie ma zamiaru wyjawiać.
Jak tu zrecenzować książkę, by moja opinia nie wydała się zbyt przesłodzona. W jaki sposób mam przedstawić wszystkie zalety „Feed”. Nadal tego nie wiem, jednak piszę, bo musze poukładać sobie bałagan w mojej głowie jaki pozostawiła ta powieść.
Jestem zachwycona światem jaki wykreowała Mira Grant. Rzadko kiedy można spotkać się z tak realistycznymi opisami bliskiej przyszłości. Nie sądziłam, że będzie to, aż tak dobre. W końcu to nie lada sztuka utworzyć coś z niczego, a tutaj autorka przedstawia nam całkowicie inną rzeczywistość, która powoduje ciarki na plecach. Przyznaję, że dawno nie spotkałam się z czymś takim.
Bohaterowie są oryginalni, każdy z nich posiada własny charakter, a główna bohaterka Georgia jest osobą odważną, silną i naprawdę godną podziwu. Relacje pomiędzy rodzeństwem i więź jaka ich łączy są niemal widoczne gołym okiem. Skryte gdzieś pomiędzy zdaniami. Ich oddanie jest czymś wartym pozazdroszczenia. Mira Grant tworzy uczucie, że te osoby istnieją, są prawdziwe tak jak zombie czające się za murem.
Książka jest thrillerem politycznym, a zombie to tło wszystkich zdarzeń. Fabuła prezentuje wysoki poziom. Wydaje mi się, że ciężko będzie przebić tę powieść innym książką o martwych wstających z grobu. Po przebiciu się przez pierwsze dwadzieścia, może trzydzieści stron rozpoczyna się zabawa. Na każdym kroku dzieje się coś zaskakującego. „Feed” cechuje nieprzewidywalność, w tej książce może zadziać się wszystko. Zwroty akcji to normalne w tej powieści.
Język jakim posługuje się Mira Grant jest prosty i współczesny. Nie sprawia żadnych problemów. Dzięki temu możemy brnąć przez strony w zastraszającym tempie. Właśnie tak robiłam podczas zaznajamiania się z przyszłością.
Dlaczego książka nie otrzyma najwyższej oceny? W końcu tak ją zachwalam! Jednak zanim historia rozpocznie się na dobre, jesteśmy skazani na wprowadzenie do niej, w którym zbyt wiele się nie dzieje. Tak jakby Mira Grant budowała napięcie. Po kursie pdt. „Jak radzić sobie z zombie” zostajemy wplątani w niebanalną historię Masonów.
Podsumowując: „Feed” nie mogę nie polecić. To książka, w której znajdziecie wiele interesujących wątków i wydaje mi się, że każdego coś w niej zainteresuje. Osobiście jestem zachwycona i nie mogę się doczekać kolejnej części.
Ocena: 9/10