„Nic nie mija bez śladu. Cokolwiek zrobię, będę to miała zapisane w historii życia, podobnie jak do historii choroby wpisuje się każdy drobiazg. Coś, co się już stało, stało się na zawsze. Minęło i już nie mogę tego zmienić. Niby nie ma, a jest. Ktoś o tym pamięta i ja pamiętam, i nie można zrobić nic, żeby to wymazać.”*
W czasach szkolnych liczy się popularność i to co ktoś o tobie myśli. Musisz być taki jak tego oczekują, a odstawanie od grupy uważane jest za dziwne i z miejsca stajesz się tym gorszym. Bycie sobą często jest trudne, ale dzięki temu z czasem wyrażenie swojego zdania i sprzeciwienie się grupie będzie łatwiejsze. Zwłaszcza gdy wiesz, że masz racje.
Żakowie są bardzo ciekawą rodziną:, ciocia Wiesię i jej syna Babcia, tata zwany Żaczkiem, mamę oraz ich dwie córki Julię i Celestynę, pieszczotliwie zwaną Cielęcinką. Ach! No jest jeszcze dziadek, panie tego. Główne skrzypce gra jednak Cesia, która jest bardzo mądrą dziewczynką i do tego uczynną. Niestety jest też bardzo samotna. Nie ma przyjaciół, a o chłopaku może tylko poważyć. Wini za to swój wygląd oraz fakt, że jest niby przeciętna. Do tego Celestyna chodź bardzo kochana przez rodzinę, jest też trochę przez nich wykorzystywana. Nastolatka zajęta swoimi problemami nie dostrzega pewnych rzeczy, które mogą zmienić jej życie, ale najwyraźniej los albo coś innego czuwa nad Cielęcinką i dba o to, by i ona była szczęśliwa.
Serię pani Musierowicz czytałam już chyba kilkanaście razy i za każdym razem podoba mi się ona tak samo. „Jeżycjada” była ze mną za każdym razem gdy potrzebowałam pozytywnych wibracji, których zawsze mi dostarcza, gdy chciałam poczuć te specyficzne ciepło wypływające z pomiędzy stron oraz gdy chciałam się pośmiać.
Jak dziś pamiętam kiedy to pierwszy raz sięgnęłam po „Szóstą klepkę” i książka, która miała umilić mi cały weekend została przeczytana w kilka godzin. Rodzina Żaczków sprawiła, że wsiąkłam w ich życie. Teraz, po paru latach ten czar nie zmalał. Cały czas z radością powracam do ich domu by choć przez chwilę pośmiać się z zakręconej rodzinki, która jak wszystkie ma swoje wady, ale z pewnością się kochają. Temu nikt nie może zaprzeczyć, wszyscy za jednego i jeden za wszystkich. Jedynie co się zmieniło z biegiem lat to coraz bardziej odczuwałam i zazdrościłam więzi ich łączącej oraz tego ciepła.
Musierowicz po mistrzowsku stworzyła każdego z bohaterów nadając im przeróżne charaktery. Każda z postaci jest inna, ale dzięki temu wyjątkowa. Mają wady i zalety jak my. Mają też te same troski i problemy. Dzięki temu postacie są bardzo realne i łatwo się z nimi utożsamić. Jakby spojrzeć z boku przeróżne osobowości nie powinny się tak mocno rozumieć, ale ci razem tworzyli grupę, która wzrusza, bawi, a nawet poucza. Dzięki ich perypetiom pani Małgorzata porusza szereg ważnych tematów, które są przedstawione w ciekawy i czasem zabawny sposób, ale nie tracą swojej wagi.
Uwielbiam czas spędzony z rodziną Żaków. Pochłaniają mnie bez reszty, bawią swoimi przeżyciami, rozmyślaniami oraz rozmowami. Ich losy wciągają jak najlepsza przygoda, wywołują niepohamowany i beztroski śmiech. Z pewnością jeszcze nie raz powrócę do nich, ponieważ lubię bohaterów książki oraz emocje, które we mnie wywołują. Żałuję tylko, że przychodzi mi się z nimi tak szybko rozstawać, bo te nie całe dwieście stron czyta się migiem.
„Szóstej klepki” jak i całej serii nie muszę chyba nikomu polecać, prawda? Musierowicz w swoim cyklu połączyła przyjemne z pożytecznym i tak oto porusza tematy trudne, poważne i mniej poważne, a do tego przedstawia nam perypetie osób, które bawią, wzruszają i dostarczają niezapomnianych wrażeń.
*str. 174