Zdecydowanie rzadko sięgam po debiuty literackie ostatnimi czasy jeśli chodzi o thrillery i kryminały. A wiecie czemu? Bo naprawdę bardzo ciężko jest znaleźć coś dobrego w tym gatunku, coś co od samego początku nie tylko nas zaciekawi ale też sprawi, że książka na dłuższy czas utknie w naszej głowie, będziemy o niej często myśleć. Z początku co do powieści Sam Roland byłam sceptycznie nastawiona, ale miałam dobre przeczucia. Jak tym razem to wyszło?
Na terenie całej Anglii dochodzi do serii pozornie niepowiązanych ze sobą morderstw. Za każdym razem sprawca stosuje inne wyrafinowane metody, zawsze jest bezwzględny i niezwykle okrutny. Jego działań nie da się przewidzieć.
Policja nie dostrzega między zbrodniami żadnego związku. W śledztwie prowadzonym przez dwójkę detektywów dochodzi w końcu do przełomu. Pojawia się teoria o naśladowcy, czyli zabójcy, który kopiuje najbardziej osławionych seryjnych morderców. Wydaje się ona nieprawdopodobna, a nawet niedorzeczna, i budzi najpierw sceptycyzm śledczych. Szybko jednak dostrzegają zbieżności między ostatnimi bestialskimi morderstwami i głośnymi sprawami z przeszłości – Rozpruwacza z Yorkshire, Kanibala z Milwaukee, Dusiciela z Hillside czy sekty Mansona.
W tym samym czasie Jessica Ambrose ukrywa się przed policją. Jest niesłusznie podejrzewana o podpalenie, w wyniku którego zginął jej mąż, a córeczka ledwie uszła z życiem. Dzięki pomocy Nate’a Griffina, detektywa zawieszonego w czynnościach służbowych, Jess odkrywa powiązanie między pożarem swojego domu a morderczą serią Echo Mana. Czy zdążą powstrzymać sadystycznego mordercę, któremu w końcu rekonstrukcję przestają wystarczać? Czy uda mu się wcielić w życie swój własny plan, bardziej szokujący niż wszystkie zbrodnie do tej pory?
Fabuła powieść jest dość intrygująca oraz niesamowicie wciągająca. Stopniowo budowane tu napięcie oraz doskonałe tempo akcji sprawiają, że powieść dosłownie pochłania się za jednym razem i ciężko się od niej oderwać, choćby nawet na chwilę. Dostajemy tu świetnie skonstruowany oraz porywający thriller, mroczny oraz idealny dla czytelników o dość mocnych nerwach.
Autorka dość konkretnie przygotowała się do tego debiutu, czerpiąc inspirację z głośnych spraw kryminalnych, tworząc makabryczną powieść i snując zapierającą dech w piersiach opowieść o naśladowcy najsłynniejszych seryjnych morderców. Sam ten fakt już przeraża, a kiedy dodamy do tego wszystkiego dość makabryczne opisy zbrodni, drastyczne oraz przerażające dostajemy, w całości można tak ująć, thriller doskonały.
Akcja w powieści jest dynamiczna, ciągle dzieje się tu coś co z pewnością na długo zostanie z czytelnikiem. Krótkie i dość mocne rozdziały sprawiają, że powieść czyta się szybko i z nieustającą nutką grozy, która wychodzi praktycznie z każdego kolejnego rozdziału. A dość specyficzni i pokręceni bohaterowie, tylko to odczucie pogłębiają. Przyznam szczerze, że pomysł na powieść jest dość specyficzny ale trafiony w punkt. Co do zakończenia tej historii - no tutaj nie można by lepszego i bardziej zaskakującego znaleźć, a co najlepsze - autorka zostawia nas z mała nutką niepewności co tylko potęguje odczucia tego co tu się wydarzyło.
Ogólnie rzecz biorąc Sam Holland miała świetny pomysł na swoją debiutancką powieść i wykorzystała te szansę w stu procentach. Powieść wciąga, jednocześnie przeraża, jej niesamowicie mroczna i brutalna fabuła przyprawia nas o szybsze bicie serca, a zakończenie pozostawia duży niedosyt w czytelniku i na długo pozostaje w naszej głowie. A przecież thriller idealny właśnie taki powinien być, prawda? Gorąco polecam sięgnąć po tę powieść! Ja liczę na jakaś kontynuację …