Kiedyś namiętnie zaczytywałam się w powieściach Diany Palmer, lecz ostatnio ta autorka zeszła na dalszy plan. Więc bardzo się ucieszyłam gdy w propozycjach recenzyjnych wydawnictwa HarperCollins znalazła się jej powieść „Ukryte uczucia”. Czy powrót do jej twórczości okazał się strzałem w dziesiątkę? Zapraszam na recenzję.
Jason i Gracie są przyrodnim rodzeństwem, nie łączą ich żadne więzy krwi. Jason przez wiele lat opiekował się siostrą. Po latach uświadamia sobie, że uczucia jakimi darzy dziewczynę to coś więcej niż przyjaźń. To po prostu miłość. Gracie czuje to samo, lecz nawet sama przed sobą nie potrafi się do tego przyznać. Czy ta dwójka odważy się na ten jeden jedyny krok do szczęścia? Na ich drodze do szczęścia staną także porywacze, którzy uprowadzą dziewczynę, a Jason'a będą szantażować? Czy Jason oraz Gracie mają szansę na przyszłość we dwoje? Na te pytania znajdziecie odpowiedz w „Ukrytych uczuciach” Diany Palmer.
Diana Palmer, a właściwie Susan Spaeth Kyle napisała pierwszą powieść w 1979 roku. Wcześniej przez szesnaście lat pracowała jako dziennikarka. Wydała ponad dziewięćdziesiąt książek, które przetłumaczono na wiele języków. Od 1972 roku jest żoną Jamesa Kyle'a, z którym ma syna. W wieku czterdziestu pięciu lat wróciła na uczelnię. Ukończyła historię, archeologię i filologię hiszpańską. W wolnym czasie słucha muzyki oraz uprawia ogródek. Uwielbia iguany.
„Ukryte uczucia” to książka lekka oraz bardzo przyjemna w odbiorze. Oczywiście jest to romans z wplątanym wątkiem sensacyjnym. I tak myślę, że gdyby nie ten wątek, to książka byłaby zdecydowanie lepsza. Całe uprowadzenie i przetrzymywanie Gracie przez porywaczy, było dla mnie po prostu nieprawdopodobne i nierealne. Porywacz dżentelmen? Naprawdę? Nie pasował mi ten wątek, i aż ciężko mi się o tym czytało. Za to bardzo fajnie opisała autorka uczucie między bohaterami, a seria wydarzeń i nieporozumień między nimi, dodała smaczku oraz wzmogła ciekawość.
Bardzo dobrze wyszła autorce także kreacja bohaterów i to nie tylko tych głównych, ale również drugoplanowych. Każdy z nich jest bardzo wyrazisty oraz charakterystyczny.
Bardzo polubiłam Gracie, dziewczynę cichą, zamkniętą w sobie po traumatycznych przeżyciach z przeszłości. Jednak Gracie przechodzi przeogromną zmianę, dzięki „cudownej narzeczonej” Jasona, opuszcza bańkę, którą stworzył dla niej mężczyzna, i zaczyna życie na własny rachunek.
Za to Jason strasznie mnie irytował, nie mogłam pojąć toku jego rozumowania. Wszystko interpretował po swojemu, a po jednym małym incydencie poszukał sobie "na cito" narzeczoną. Zachowanie godne małego dziecka.
Postacie drugoplanowe są także bardzo interesujące, i budzą w czytelniku wiele emocji. Poza tym wnoszą wiele do całej opowieści.
Podsumowując: Ogólnie jestem usatysfakcjonowana tą powieścią, mimo tego małego minusika dotyczącego porwania, a Diana Palmer nadal pozostanie jedną z moich ulubionych autorek.
Jeżeli lubicie książki lekkie oraz nieskomplikowane, to ta pozycja jest po prostu dla Was idealna.
Polecam!!!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollinas Polska.