Ucisz mnie pocałunkiem to trzecia i ostatnia część trylogii opowiadającej o miłości, muzyce i przyjaźni, opatrzonej wspólnym tytułem Piosenki dla Pauli.
Autor ukrywający się pod pseudonimem Blue Jeans opublikował pierwszą część trylogii (wtedy chyba nawet jeszcze nie planował, że będzie to trylogia) w Internecie. Perypetie młodych Hiszpanów tak przypadły wirtualnym czytelnikom do gustu, że książka ukazała się w wersji drukowanej oraz doczekała się kontynuacji.
Akcja powieści toczy się głównie w Madrycie, w drugiej części w Paryżu, zaś w trzeciej także w Londynie.
Głównymi bohaterkami są 4 przyjaciółki, zwane suguskami (nazwa cukierków): Paula, Diana, Cristina i Miriam. Dziewczęta wchodzą właśnie w dorosłość, stają przez ważnymi życiowymi wyborami, popadają w różne tarapaty i kłopoty, będące efektem lekkomyślności i braku zastanowienia się nad tym co się ma zamiar zrobić. Pierwsza część była pod tym względem najłagodniejsza. W drugiej części nad niektórymi bohaterkami pojawiają się ciemne chmury w postaci nałogów i uzależnień. Natomiast w części trzeciej problemy są już naprawdę duże i okazuje się, że jak to w dorosłym życiu bywa, nie zawsze wszystko kończy się happy endem.
W trzeciej części z bohaterami spotykamy się rok po wydarzeniach z części drugiej, choć w retrospekcjach będziemy wracać do pewnych spraw, aby móc je lepiej zrozumieć. Autor trylogii ma bowiem tendencje do tworzenia niekiedy zaskakujących wątków, a dopiero potem za pomocą retrospekcji wracania do nich. Ta dwutorowość narracji bywa niekiedy kłopotliwa i przyznam, można się pogubić.
Grupa sugusek rozpadła się, każda z dziewcząt poszła w swoją stronę i przestały utrzymywać ze sobą kontakt. Paula wyjechała na roczne stypendium do Londynu i rozpaczliwie tęskni za Alexem, który w Madrycie pracuje nad swoją drugą książką. Diana i Mario tworzą udany związek; dziewczyna wygrała z bulimią i obecnie oboje studiują. Cristina zmieniła szkołę i nie kontaktuje się z koleżankami. Najgorzej dzieje się z Miriam. Jej reakcją na zdradę przyjaciółki, było nie tylko oddalenie się od rodziny i znajomych. Miriam rzuciła szkołę, zadaje się z nieciekawym towarzystwem i bierze narkotyki.
Trzecia część, jak już wspomniałam jej najpoważniejsza pod względem atmosfery. Zachowanie Miriam kładzie się cieniem na życiu jej rodziców i brata. Paula nie umie zapanować nad tęsknotą za ukochanym i zamiast skupić się na nauce, przez ponad połowę książki płacze i rozpacza. Mario z nieśmiałego chłopca zmienił się w młodego mężczyznę i niebawem będzie musiał przewartościować pewne rzeczy, aby zrozumieć co jest dla niego najważniejsze. Tak naprawdę najbardziej dojrzały Diana i Cris. Ta pierwsza jeszcze wpada we wściekłą zazdrość i bywa zaborcza, ale coraz częściej myśli i potrafi uczciwie zawalczyć o to co kocha. Cristina natomiast musiała spalić za sobą mosty, zmienić środowisko (bo ileż można się kajać za popełnione grzechy) i zwyczajnie zaczęła żyć dalej.
W finałowej części spotkamy też Angela, Alaina oraz kilku nowych bohaterów.
Trzeba przyznać autorowi, że dość zgrabnie pozamykał wszystkie wątki. W epilogu natomiast puścił do czytelnika duże oko, pozostawiając go w niepewności, ile w całej tej historii było prawdy, a ile fikcji. Od początku było bowiem wiadome, że Alex, początkujący pisarz, to alter ego samego autora. Jego praca nad książką, romantyczne podejście do życia oraz starania, by utrzymywać stały kontakt z czytelnikami są tak naprawdę odzwierciedleniem starań Fransisca Fernandez. Także inni bohaterowie książki to osoby z otoczenia autora, który sam potwierdził to we wstępie do Ucisz mnie pocałunkiem.
Powieść czyta się lekko, głównie za sprawą języka i przewagi dialogów nad opisami.
Nie podobało mi się jednak to, co autor zrobił z postacią Pauli. Początkowo była to może i uczuciowa, ale przeważnie rozsądna i dość mądrze myśląca dziewczyna. Miała rozterki uczuciowe to fakt. Jednak rola, jaką narzucił jej autor w części trzeciej jest jak dla mnie nie do przyjęcia. Zamiast bowiem cieszyć się ze stypendium i możliwości bycia w Londynie, Paula pogrąża się niemal w depresji, bo tak tęskni za Alexem. Bohaterka nieustannie jest smutna, osowiała, buja w obłokach, wcale się nie uczy. W końcu człowiek zaczyna się zastanawiać, jak ona w ogóle to stypendium zdobyła. Rozumiem, że związki na odległość nie są łatwe, ale Paula tak się skupia na swojej rozpaczy, że nawet nie pomyśli, że Alexowi musi być równie ciężko. Nieustannie kojarzyło mi się to z bohaterkami telenowel, które ronią łzy wielkości grochów przy najdrobniejszym wzruszeniu i nawet im makijaż nie popłynie ;p
Myślę jednak, że jako zakończenie trylogii książka bardzo się autorowi udała. Morał z niej płynie taki, że każdy nas, niezależnie od wieku, pragnie być kochanym i kochać, a ponieważ emocji wokół nas istnieje cała chmura, to często nasze obiekty uczuć widzimy przez różowe okulary, nie dostrzegając rzeczywistości. Przebudzenie lub zdjęcie tych okularów bywa niekiedy zaprawione goryczą, ale właśnie na tym polega dorosłe życie.
recenzja pochodzi z bloga W Pępku Trójmiasta