Bajki Ezopa to zbiór opowieści stworzonych przez greckiego niewolnika z VI wieku p.n.e. Ów bajkopisarz nosił właśnie imię Ezop. To co wyróżniało jego bajki spośród innych to fakt, że ich głównymi bohaterami są zwierzęta posiadające cechy ludzkie.
Ten zbiór stał się podpowiedzią, która miała naprowadzić Rosę Alcantarę na legendy związane z większością rodzin mafijnych na Sycylii.
Rosa chce uciec od przeszłości w Nowym Jorku, dlatego decyduje się na powrót do kraju swego ojca i własnego urodzenia… na Sycylię. Ma dołączyć do starszej siostry Zoe, która przebywa tam już od jakiegoś czasu, pod opieką ich ciotki Florindy będącej głową rodziny Alcantara. Dziewczyna doskonale wie, że należy do jednej z bardziej wpływowych rodzin mafijnych. Jednak nie przypuszcza co jeszcze może się z tym wiązać. A już na pewno nie tego, że może znaleźć miłość i to w nie byle kim, tylko w spadkobiercy największego wroga swojej rodziny…
Z opisu wydawałoby się, że to będzie nowocześniejsza, bo wśród życia mafijnych bossów, wersja historii Romea i Julii. Jednak niech Was to nie zwiedzie. Fakt jest tu kilka podobieństwa, ale także i masa rzeczy, które odróżniają obie te historie. Zacznijmy jednak od początku.
Kai Meyer jest nie tylko pisarzem, ale także dziennikarzem oraz scenarzystą. Swoją pierwszą powieść wydał mając 24 lata. Od tamtej pory jego „konto” jako autora, rozrosło się do pięćdziesięciu powieści przeznaczonych dla młodzieży lub dorosłych. Przebudzenie Arkadii jest tomem otwierającym jego najnowszą trylogię noszącą tytuł Arkadia.
Pierwsze co rzuca się w oczy, jeżeli chodzi o tę powieść, to niesamowita okładka. Jest ona nie tylko piękna (na żywo wygląda jeszcze lepiej), ale także mroczna i tajemnicza. W moim przypadku wywołuje także lekki strach, ale tylko dlatego, że ja wprost panicznie boję się i brzydzę węży. Tak, nawet takich na zdjęciu. Nie mniej muszę przyznać, że skutecznie przyciąga wzrok. Do tego stopnia, iż ciężko go oderwać.
Gdy już weźmiemy książkę do ręki to kolejną rzeczą przywiązującą nas do niej jest tajemniczy blurb. Fakt, wydaje się on bardzo schematyczny (dziewczyna poznaje tajemniczego i nieziemsko przystojnego chłopaka posiadającego również mroczne dziedzictwo, przez co jest zagrożeniem zarówno dla niej jak i jej rodziny), ale jest w nim mały haczyk, który w moim przypadku sprawdził się jako katalizator do tego aby w mojej głowie zaświtała myśli, iż koniecznie muszę poznać treść tej powieści. Zastanawiacie się pewnie o co chodzi. Ano o to, dziedzictwo Alessandra dotyczy także i Rosy. No i jest oczywiście fakt, że autor pokusił się o połączenie świata mitologicznego z krwawą rzeczywistością życia mafii. Uwierzcie mi, pokusa jest naprawdę ogromna. Tym bardziej, iż wszystko co opisałam powyżej sprawia, że liczymy na naprawdę fajną i wciągającą historię. Czy tak jest w rzeczywistości?
Muszę powiedzieć, że autor doskonale wie jaką strunę w duszy czytelnika poruszyć aby nie mógł on oderwać się od książki. Ba! Żeby było mu nawet ciężko myśleć o czym innym niż dalszy rozwój fabuły. W początkowej fazie lektury powieści takim bodźcem, a właściwie to bodźcami, są wydarzenia z przeszłości Rosy, które miały wpływ na ucieczkę dziewczyny do rodziny ojca. Natomiast gdy ta tajemnica zostaje rozwiązana, to pozostają jeszcze mity Arkadii oraz przeznaczenie jakie czeka Rosę i Alessandra.
Jak w każdej powieści młodzieżowej, tak i w Przebudzeniu Arkadii nie mogło zabraknąć wątku miłosnego. Na szczęście nie jest on schematyczny, ani zbyt nachalny. Meyer doskonale go wykorzystał jako dopełnienie fabuły, a nie jej główną podstawę. Jednak co najważniejsze, tym razem nic w tym temacie nie pędzi na łeb na szyję. Uczucie pomiędzy dwójką bohaterów rodzi się stopniowo, przy czym Rosa do samego końca próbuje się przed nim bronić. Wszystkie te elementy sprawiły, że naprawdę spodobał mi się motyw miłosny zaproponowany przez autora.
Jeżeli chodzi o mitologiczną część fabuły, to muszę przyznać, że nadal pozostaje ona sporą tajemnicą. Kai Meyer uchylił co prawda rąbka tajemnicy, ale odniosłam wrażenie, iż to co w tym wszystkim jest najważniejsze nadal pozostało skryte w cieniu. Jak więc łatwo się domyślić, ma to spory wpływ na pozostałe wątki, ponieważ znacznie podnosi poziom ich nieprzewidywalności i sprawia, że stają się one jeszcze bardziej intrygujące. Jednak nie pomyślcie, iż jest aż tak różowo. Bowiem w doskonały pomysł i rozplanowanie fabuły, wdarła się niestety przewidywalność co do rozwiązania poniektórych sytuacji. Na szczęście nie psuje to frajdy z czytania, może po prostu troszkę zaniża jej poziom.
Bohaterów, zwłaszcza dwójki głównych, nie sposób jest nie polubić. Tak! Nawet tych wrednych i złych. Autor postarał się aby wszyscy byli jak najbardziej realni i „namacalni”. Doskonale oddał charaktery ludzi, których życie kręci się tylko wokół naprawdę dużych pieniędzy i gangsterki. Jednocześnie pokazała, że młodzi ludzie wcale nie muszą zatracać w tym wszystkim siebie. Pomimo animozji i kłótni nadal mogą kochać i być naturalni.
Akcja z początku jest dość spokojna. Razem z Rosą zapoznajemy się z zupełnie nowym światem w jaki dziewczyna trafiła. Poznajemy zasady, zakazy i nakazy rządzące światem mafijnym. Jednak niech to Was nie zwiedzie. Po tym okresie ochronnym wszystko nabiera tempa. Muszę w tym miejscu, chyba po raz kolejny wspomnieć, iż Meyer doskonale zna sposób na przykucie czytelnika do swojej powieści. Wszystko za sprawą ciągłego podnoszenia „napięcia” do punktu kulminacyjnego, aby wszystko od razu uciąć od tak (A męcz się czytelniku!). Dopiero w kilku ostatnich rozdziałach, wszystko zaczyna się układać w logiczną całość. Akcja pędzi już wtedy niczym kolejka górska, z której po prostu nie sposób jest zejść.
Co do samego zakończenia, to szczerze mówiąc mam lekko mieszane uczucia. Niby pozostawiło we mnie spory niedosyt, ale równocześnie wydawało się trochę zbyt okrojone i nie bardzo realistyczne. Kto wie… Może dopiero drugi tom rzuci na nie nieco światła, przez co stanie się bardziej logiczne.
Podsumowując. Jak widać z mojego powyższego wywodu, Przebudzenie Akradii zachwyciło mnie ponad miarę, chociaż nie obeszło się bez lekkich zgrzycików. Mimo tego, gorąco polecam lekturę tej powieści. Z niecierpliwością czekam na tom drugi.