Do przeczytania książki Austina Wrighta zachęciła mnie nota redakcyjna i napis na okładce głoszący, że oto mamy do czynienia z "Zapomnianym arcydziełem amerykańskiej literatury". Byłam przygotowana na coś wielkiego, na coś co nie pozwoli oderwać się od lektury przez wiele godzin i zmusi do wielokrotnych analiz. Po zakończeniu lektury miałam mieszane uczucia, to nie było to czego się spodziewałam, mimo wszystko książka zaskoczyła mnie swoją oryginalnością i innością, jeszcze nigdy nie czytałam czegoś podobnego.
W książce dwie płaszczyzny - fikcyjna i rzeczywista - przenikają się wzajemnie i wchodzą w interakcję.
Edward, były mąż Susan, którego kobieta uważała za nieudacznika i niespełnionego pisarza, przesyła jej do recenzji swoje pierwsze dzieło. Susan długo zabiera się do lektury tekstu, nie wie czego może się spodziewać, boi się swojej reakcji. Gdy wreszcie decyduje się rozpocząć przygodę z dziełem byłego męża wystarczy tylko chwila by wykreowany przez Edwarda świat wciągnął ją na wiele wieczorów.
Wraz z Susan czytamy "Nocne zwierzęta", w których głównym bohaterem jest Tony, profesor matematyki, przykładny mąż i ojciec. Poznajemy go w momencie gdy wraz z rodziną zostają napadnięci na autostradzie przez trzech niezrównoważonych psychicznie mężczyzn. Laura i Helen, kobiety życia Tonego, zostają porwane. Profesor matematyki stoi bezradny na drodze i obserwuje jak jego żona i córka odjeżdżają z nieznajomymi mężczyznami. Co zrobił by inny mężczyzna na jego miejscu? Walczył by? Stawił czoła niebezpiecznym bandytom by ratować swoją rodzinę? Czy w chwili gdy odnajduje zwłoki ukochanych kobiet zrobił by wszystko by pomścić ich niesprawiedliwą śmierć?
Bezradność Tonego przewija się przez większą część powieści. Główny bohater jest stereotypowym profesorem matematyki, ciapowatym facetem, który dużo mówi a mało robi. Po śmierci żony i córki poprzysięga zemstę, czy robi coś aby odnaleźć sprawców nieszczęścia? Otóż Tony nie robi nic, pozostaje bierny i nawet w chwili gdy ma porywaczy podanych na tacy odsuwa się na bok, czekając aż ktoś inny pomści jego krzywdy.
Postać Tonego niezmiernie mnie irytowała, miałam ochotę zmusić go do działania, cały czas nie traciłam nadzieję, że wydarzy się coś co spowoduje, że obudzi się z letargu i zawalczy o sprawiedliwość.
W trakcie przerw w lekturze Susan analizuje postępowanie głównego bohatera, dostrzega między nim a sobą wiele podobieństw. Pod wpływem lektury robi retrospekcję własnego życia, swoich błędów i niepowodzeń. Kobieta jest równie bierną postacią jak bohater książki Edwarda, woli udawać, że nie dostrzega problemów niż stawić czoła rzeczywistości i podjąć zdecydowane kroki odmieniające jej życie na lepsze.
Akcja książki jest bardzo nierówna. Momentami czyta się ją z wypiekami na twarzy zatracając się w lekturze bez reszty by za chwilę ziewać z nudów i liczyć strony do końca utworu.
"Tony i Susan" nie należy do książek łatwych w odbiorze. Zarówno język jak i konstrukcja utworu wymagają od czytelnika maksimum uwagi i koncentracji. Jestem pewna, że czytając utwór po raz kolejny będzie dostrzegać się istotne elementy, na które nie zwróciło się uwagi podczas pierwszej lektury. Może wtedy znaczenie książki ulegnie zmianie?