„Fałszywa narzeczona” to pierwszy to serii Na niby Wiktorii Lange i jednocześnie jej debiut. Z czytaniem książki trochę się ociągałam (wiem, wstyd i hańba), jednakże w końcu przyszedł czas na nadrobienie zaległości. Wiecie jak u mnie z debiutami, ale i tym razem jestem nawet zadowolona z lektury tej książki. Przysporzyła mi ona wiele humoru, a i czytało się ją naprawdę dobrze.
Olivia Lee to nieprzewidywalna kobieta, która nie pozwoli sobą pomiatać, ani zwracać się do siebie w niekulturalny sposób. Jej praca nie należy do idealnych, co gorsza ma ona w niej styczność z różnego rodzaju klientelą - w końcu jest piękną kelnerką, na której niejeden mężczyzna z przyjemnością zawiesi oko. No i pech chce, że jeden nieprzychylny komentarz od gburowatego i bezczelnego klienta i dziewczyna wiele nie myśląc robi coś, czego zdecydowanie nie powinna… I w ten sposób traci pracę, dzięki której wiąże koniec z końcem i może mieszkać na swój własny rachunek, nie będąc na garnuszku u rodziców. Załamana postanawia poszukać pocieszenia u kuzynki. Ale po raz kolejny los nie może być dla niej przychylny. Kolejny problem, z którym przyjdzie jej się zmierzyć, to mężczyzna, którego omyłkowo wzięła za taksówkarza. Awantura, która między nimi się wywiązała dodatkowo dobiła dziewczynę, a żeby tego było mało za niedługo spotka go ponownie…Owy mężczyzna będzie miał dla niej propozycje nie do odrzucenia, tym bardziej teraz, gdy jej sytuacja życiowa jest nie za ciekawa. Co to za propozycja? I jak wpłynie ona na życie dziewczyny?
Pierwsze co mi się nasunęło po przeczytaniu kilku rozdziałów, to stwierdzenie, że Olivia jest dosłownie niezdarą życiową. Nie dość, że co chwilę jej się coś przytrafiało, to jeszcze była tak „rozleziona” i głupiutka, że ja to bym jej jednak blond włosy zrobiła :P Nie wiem jak John z nią wytrzymywał, ale ja bym się bała o to, że przez nieuwagę wysadzi mi mieszkanie w powietrze :P Ale pomimo pecha jaki ją prześladował, na szczęście pojawił się on - przystojny milioner z propozycją nie do odrzucenia. Szkoda, że w życiu takie rzeczy się nie zdarzają :P Co do Olivii jej postać momentami mocno mnie irytowała. Dialogi, które wypowiadała, były czasami trochę dziecinne jak dla mnie, przez co ciężko było mi ją w jakikolwiek sposób polubić. Jeśli chodzi o fabułę, czytałam już kilka pozycji w której przewijał się wątek z „fałszywym narzeczeństwem”, także niestety niczym autorka mnie tu nie zaskoczyła. Ale pomimo to, książkę szybko się czyta, momentami można się pośmiać, załamać ręce przy głupocie głównej bohaterki, ale i nawet trochę wzruszyć - podejście Conora do rodziny i wartości, którymi się kierował, zaimponowały mi :) Zabrakło mi tu jakichś większych emocji, większego napięcia między bohaterami, ale to tylko moje odczucia. Pomimo wszystko jestem ciekawa jak autorka poprowadzi dalej historię, bowiem końcówka mocno mnie zaskoczyła. Jak na debiut nie jest źle, może książka nieco przewidywalna, jednakże czyta się naprawdę szybko. Czy polecam? Myślę, że w tym przypadku każdy powinien wyrobić sobie własne zdanie.