Mitologia NORDYCKA? TROLL, magia i gulasz ze szczurów? Trójka dzieciaków powstrzymujących RAGNAROK?
Tak, Tak i Tak! Jeśli więc szukacie zajmującej lektury na letnie wieczory lub (odpukać trzy razy w niemalowane drewno) na wakacyjną niepogodę, to właśnie ją znaleźliście.
*
„Trollheim. Tajemnica opuszczonego domu” otwiera cykl przygodowy dla młodszej młodzieży, który dosyć luźno wykorzystuje mitologię nordycką i stał się mega hitem w Norwegii. Jeśli wasze pociechy jeszcze nie za bardzo orientują się jaką sławą w Skandynawii cieszą się Trolle, kim są Loki i jego dzieci oraz czym jest Ragnarok, to będą miały tutaj do czynienia z dosyć oględnym wstępem do tematu. Warto więc młodym czytelnikom wyjaśnić, że w innym kręgu kulturowym, u naszych północnych sąsiadów, wspomniane postacie są powszechne znane oraz podsunąć odpowiednią, poszerzającą wiedzę, lekturę. Dzięki tej historii można więc przy odrobinie chęci dowiedzieć się czegoś więcej o świecie, a to zawsze duży plus.
Akcja zaczyna się z przytupem. W wielkim skrócie dowiadujemy się, że Adam przeprowadził się z tętniącego życiem Oslo do małego, sennego miasteczka i właśnie pierwszy raz pokonuje drogę do nowej szkoły. Mama zadbała o to, żeby miał podczas tej wyprawy towarzystwo. I tak, nie mając wyboru, Adam maszeruje ramię w ramię z nowo poznanym Tobiaszem. Po drodze – oczywiście skrót przez las - dołącza do nich rezolutna Tara i od razu zaczyna się dziać. Dziewczyna daje popis karkołomnej odwagi i wchodzi do opuszczonej, cieszącej się złą sławą, rezydencji. Niestety już z niej nie wychodzi. Zaniepokojeni chłopcy podejrzewając, że przytrafiło się jej coś złego, ruszają mężnie na ratunek. Tego co zastaną w tajemniczym domu i w jaką kabałę cała trójka się właśnie wpakowała, nie wyśniliby nawet w najśmielszych snach. Od tego co zrobią i komu zaufają, zależą bowiem losy calutkiego świata!
Akcja powieści, jako że rozgrywa się w ciągu jednego dnia, jest bardzo wartka i dynamiczna, a przyjaźń która nieoczekiwanie spada na naszych bohaterów, rozwija się w tempie ekspresowym. Dzieciaki nie mają zbyt wiele czasu na gdybanie, muszą bardzo szybko podejmować decyzje, odnaleźć w sobie głębokie pokłady odwagi i zdobyć nowe umiejętności - jak machanie mieczem, rzucanie zaklęć na szczurze ogonki i strzelanie z łuku (nawet, jeśli jest magiczny, trzeba przecież umieć wypuścić strzałę). Owa zawrotna prędkość nie daje czasu na zbyt wiele sentymentów, przy jednym fragmencie musiałam się więc sama zatrzymać, by zawarty w nim smutek mógł dla mnie w pełni wybrzmieć. Myślę, że i młodsi skuszą się na dłuższą refleksję, gdy opadnie bitewny pył, a adrenalina przestanie buzować w żyłach, postawionych pod ścianą bohaterów.
„Trollheim”, jak to mają w zwyczaju dobre książki, skłonił mnie do przemyśleń. Bo, wciąż siedzą mi w głowie wybory książkowe rodziców, którzy stanowczo deprecjonują wartość opowieści, zawierających w sobie smutny ładunek emocjonalny albo lekko grozowy. W pełni rozumiem potrzebę chronienia dzieci przed światem pełnym zła, cierpienia, żalu i straty. Nie do końca jednak całkowite odcięcie się od takich treści do mnie przemawia. Bo czy nie lepiej, chociaż trochę, przygotować małego człowieka na zderzenie z rzeczywistością (ono i tak nastąpi) w bezpiecznych warunkach u boku osób, którym ufa? Uczyć się razem przepracowywać nowe, trudne emocje? Porozmawiać o przeciwnościach i smutkach? Dzieci są mądre i rozumieją często więcej niż nam się wydaje. Dlatego, moim zdaniem, warto w swoich czytelniczych wyborach, przemycać i takie, w których pojawiają się prawdziwie złe postacie - takie które nie stają się nagle dobre pod wpływem rozmowy -, w których ci na których nam zależy odchodzą i nie zawsze wszystko udaje się bez szwanku osiągnąć.
W książce autorstwa Arnego Lindmo znajdujemy właśnie to o czym wspominam wyżej: trochę – nieprzytłaczającego - smutku z powodu odejścia kogoś, kto odchodzić nie powinien (może magia w kolejnych tomach zadziała i coś się w tej materii zmieni?) i kilka groźnych sytuacji, z walką z „legendarnymi potworami” włącznie. Bardzo wyraźnie, lecz nienachalnie, zarysowano tutaj także figurę nieobecnego z różnych powodów ojca (ciekawa jestem czy ten wątek zostanie rozwinięty w kolejnych tomach). Nie bez znaczenia i pozwalający na różne domysły (to też świetny punkt wyjścia do rozmowy), jest fakt, że np. Adam pamięta tatę zupełnie inaczej niż opisuje go jego mama.
Cieszy mnie fakt, że Wydawnictwo Kropka zabrało się za Trollheim. I to nie tylko dlatego, że „nasza” okładka jest o niebo lepsza od oryginalnej, ale także dlatego, że już pierwszy tom zdradza nam, że mamy do czynienia z rewelacyjną, wartą uwagi serią. Nie mogę się już doczekać kontynuacji.
Troje 12-letnich outsiderów znajduje starą, upiorną i opuszczoną rezydencję w lesie. Jest owiana złą sławą, bo podobno przed wieloma laty ktoś w niej zniknął bez śladu. Dzieciaki wchodzą do niepokoją...
Troje 12-letnich outsiderów znajduje starą, upiorną i opuszczoną rezydencję w lesie. Jest owiana złą sławą, bo podobno przed wieloma laty ktoś w niej zniknął bez śladu. Dzieciaki wchodzą do niepokoją...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @alicya.projekt
Odpruty cień
@ObrazekCałkiem niedawno rozpływałam się w zachwytach nad pierwszym tomem „Cieni”, teraz mogę już ze wszystkich sił zachęcać was do sięgnięcia po kontynuację. Po raz d...
Gdybyście przeglądając listę projektów przebranżawiających bądź mających przysłużyć się rozwojowi waszych kompetencji (nie tylko) zawodowych, trafili na ofertę KURSU OPI...