"Tajemnica Ramy" należy do serii Wehikuł Czasu, ale także do cyklu Rama i jest czwartym tomem, a przy tym także najtłustszą, ponieważ to niemal siedemset stron science fiction, które po raz pierwszy wydane było w roku 1995. I jak to z takimi książkami bywa, nadal jest bardzo, niepokojąco aktualna.
I tym razem czytelnik wchodząc ponownie w świat ogarnięty chaosem, gdzie nie ma pewności co do przyszłości rasy ludzkiej. Jedna z głównych bohaterek musi uciekać gdyż została skazana na śmierć. Ucieka do Nowego Jorku by schronić się u męża. Wydaje się, że po tym jak dołącza do nich rodzina, będzie już spokojnie i będą wiedli spokojne życie. Nic bardziej mylnego.
Jako druga postać główna Rama III nadal jest w drodze do Punktu Węzłowego. Kiedy już tam dotrze, na jaw mają wyjść tożsamości Ramów, którzy owym punktem kierują.
W tym tomie faktycznie wychodzi w końcu na jaw tajemnica Ramy. Co to właściwie jest i po co istnieje? Czym jest ten Punkt Węzłowy wspomniany wyżej? I czy to faktycznie tom kończący cykl? Przecież są jeszcze trzy.
Autorzy po raz kolejny popuścili wodze fantazji i bardzo dobrze. Tego typu opowieści nie powinny być w żaden sposób ograniczane i możemy tu spotkać wszystko. Oktopająki? Kurczę, no można się wystraszyć samej nazwy. Ale przecież o to chodzi, prawda? Walka o przetrwanie, a jednocześnie ukazanie jak samodestrukcyjni są ludzie. To kolejne sci-fi, które pokazuje nam, że świat mógłby lec w gruzach, a my i tak byśmy dążyli do samozagłady.
Jak w każdym tomie z czterech w cyklu Rama, tak i tutaj są poruszane tematy, obok których przejść obojętnie się nie da. I są przy tym bardzo aktualne i pewnie będą jeszcze przez lata. Przed ludźmi zostają postawione dylematy etyczne, egzystencjalne, no i oczywiście obca cywilizacja, gwałtownie się rozwijająca.
Pytania co do tego, czy jest to ostatni tom są słuszne, bo wielu uznaje właśnie ten jako zwieńczenie serii, jako jej zakończenie i on jest tak napisany, że na wszystkie pytania zostają postawione odpowiedzi, akcja jest domknięta. Ale jak to z sci-fi bywa, śmiało można później wejść w to samo uniwersum i Gentry Lee zrobił to, już na własną rękę, bez udziału Arthura C. Clarke. Niestety, nie udało się mu osiągnąć tak dużego sukcesu jak w duecie i faktycznie Rama jest uznawana jako czterotomowy cykl przez fanów gatunku.
Po raz kolejny klasyka gatunku sci-fi okazuje się fenomenalna. Warto do niej wracać, warto ją polecać i przede wszystkim warto dać się jej porwać w całości. A finał sagi, która jest epicka, bo tak trzeba ją nazwać, domyka wizję przyszłości w zupełności. Wręcz pozostawia z niedosytem mimo, że dla niektórych jest nieco przegadana. Otóż nie jest, ona taka właśnie ma być!
Recenzja powstała we współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.