Orkiestra dusz gra nastrojową muzykę, czas płynie spokojnie, a nawet leniwie, klimat nostalgiczny i sprzyjający zadumie. A pośród tego my, wraz z wrażliwym i opiekuńczym duchem Chi. Chciałoby się mieć takiego duszka obok siebie, który szepnąłby czasem miłe słówko, doradził lub przestrzegł. Warto mieć marzenia …
Bohater Orkiestry bezbronnych ma nadzieję na szczęście. Próbuje wyrwać się z dotychczasowego spokojnego życia na uboczu nigeryjskiej wioski i żyć szczęśliwie u boku ukochanej. Ale czy to możliwe, aby biedny chłopak z prowincji zajmujący się hodowlą kur mógł żyć u boku majętnej i wykształconej panny z dobrego domu? Mało prawdopodobne, ale warto mieć marzenia i dążyć do ich spełnienia. Chinonso pewnego dnia uratował Ndali przed popełnieniem samobójstwa. Teraz ona jest jego dłużniczką. Między nimi nawiązuje się nić sympatii, która z czasem ma szansę przerodzić się w coś głębszego. Chłopak sprzedaje swoją hodowlę i postanawia wyruszyć na Cypr, aby zdobyć odpowiednie wykształcenie. Ma nadzieję, że to pozwoli mu na zdobycie zaufania rodziców ukochanej i nie przekreśli jego szans. Gdy przybywa na Cypr okazuje się, że nic nie jest załatwione, a pośrednik, któremu zapłacił, oszukał go. Chłopak jest załamany, nie dość, że stracił dobytek życia, to jeszcze nie ma gdzie wrócić. Co teraz na to wszystko powie ukochana, która jest setki kilometrów od niego? Czy los da im szansę? Czy ukochana będzie jeszcze chciała na niego spojrzeć? Przecież niczym nie jest w stanie jej zaimponować? Czy młodzi wygrają walkę z czasem? Chi był taki ufny i stracił wszystko. Ale jeżeli Ndali darzyła go prawdziwym i szczerym uczuciem, to może czeka na niego?
Całą opowieść spijamy delikatnym smakiem z ust narratora, opiekuńczego ducha Chi. On jest nieustannie przy naszym bohaterze, zarówno w tych dobrych, jak trudnych chwilach. Nigdy go nie opuszcza. Stara się prowadzić chłopaka przez życie, wskazuje drogę, ale wiadomo, każdy jest kowalem swojego losu. Również Chinonso uczy się życia metodą prób i błędów, zdeterminowany idzie przed siebie za ukochaną, za upragnioną miłością, za wyobrażeniem o lepszym życiu. Tylko ona, nikt inny. Wiele dla niej poświęca, nic się nie liczy dla niego, tylko wizja szczęścia u boku Ndali motywuje go do określonych czynów, nie zawsze roztropnych. Czy uda mu się uzyskać spełnienie, przekonajcie się sami. Nie jest to typowa opowieść o dwóch zranionych duszach. Ona jest opowiedziana w innym klimacie niż dotychczasowe szybkie romanse, ona płynie jak toń spokojna, bez pośpiechu, czasami leniwie i bez polotu. Ale ta historia ma w sobie coś magicznego, trudnego do opisania i ujęcia w słowa, coś, co powoduje, że chce się być w środku tej przygody, chociaż momentami nie dzieje się wiele, chwilami akcja zamiera. Ale to tylko dlatego, abyśmy mieli czas dla siebie, czas na chwilę refleksji nad własnym losem i swoim miejsce na świecie. Czy każda lektura nas do tego skłania? Niestety nie. Ale ta spokojna i mądra opowieść jest balsamem na zranione serca, potrafi skutecznie i umiejętnie przewartościować nasz system moralny, oczywiście w tę właściwą stronę. Jej jest trudno się oprzeć, ona nas zaczarowuje od pierwszej chwili, przede wszystkim nietypowym i błogim klimatem, marazmem i ciszą. To takie piękne i niecodzienne przeżycia, zwłaszcza w dzisiejszych czasach ciągłego i nieustannego pośpiechu, pogoni za czymś. Ona wyraźnie do nas mówi: przystań na chwilę, złap myśli, uspokój się, przemyśl dzisiejszy dzień.
Cieszę się, że miałam okazję sięgnąć po tę dość nietypową lekturę, która jest cudownym ukojeniem dla każdego. Zdecydowanie polecam, nawet jak nie trafi w wasze gusta, to jestem przekonana, że zostawi swój ślad w waszej pamięci i sercu