Twórczość Pana Piotra Żyłki poznałam nieco wcześniej dzięki przeczytaniu książki pt. ''Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz''.
Byłam, bardzo ciekawa jak tym razem sprawdzi się w pełnionej codziennej pracy zawodowej dziennikarza w ulubionym czytanym przeze mnie literackim gatunku, jakim jest biografia, która ukazuje nam życie ludzi, których nie znamy wcześniej, co robili, czy lubią dokonywać zmian, a może są ciągle zaskakiwani przez nie, bo ono jest tajemnicą, którą chcą odkrywać lub nie.
Rozpoczęłam najpierw czytać książkę pt. ''Synek księdza Kaczkowskiego'' ze względu na to, że chciałam, się dowiedzieć kim był jej główny bohater Patryk Galewski.
Nie miałam okazji do tej pory przeczytać książki autorstwa Pana Piotra Żyłki pt. ''Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość'' wydaną przez Wydawnictwo Wam, w której to dzięki jego wychowankowi Patykowi Galewskiemu nabiera się większej chęci do tego, aby przyjrzeć ku temu, jak wyglądało życie księdza Jana Kaczkowskiego, zanim dokonał decyzję, by nim pozostać i dzielnie podążać drogą kapłaństwa, która z reguły łatwa nie jest do przejścia.
Nie sądziłam, że historia Patryka Galewskiego wciągnie mnie tak mocno na tyle, że wymaga ona głębszego dotarcia do tego, co on wówczas czuł, kiedy zmagał się z trudnym otaczającym go światem pełnym niebezpieczeństw i próby wytrwania w nim lub nie, o ile osoba jest, dzielna psychicznie to nie ma z tym najmniejszego problemu, by z niego wyjść i żyć na nowo. Inaczej jest, gdy ma się słabsze nastawienie i można się w tym wszystkim pogubić pomimo tego, że wmawiamy sobie z reguły, że będzie dobrze.
Patryka Galewskiego można oceniać pozytywnie i negatywnie przez pryzmat tego, jaki był, co robił, czy był tego świadomy, czy myślał na ten czas, że wyrządza komuś krzywdę? Istnieje jednak na te pytania kilka odpowiedzi.
Najważniejsze jest to, czy miał w domu rodzinnym autorytety, kto dla niego liczył się najbardziej, czy można było mu pomóc nieco wcześniej, czy umiał odnaleźć się w świecie, który ciągle wystawiał go na próby.
Podoba mi się to, że Patryk Galewski potrafi przedstawić samego siebie takim, jakim jest teraz, jaki był kiedyś, przekazuje wszystkie emocje, wrażliwość, a przede wszystkim udowadnia, że można skorzystać z szansy na poprawę losu, jeśli jest ktoś, kto chce mu pomóc i widzi w nim potencjał na zmianę życia na lepsze lub pozostania w poprzednim.
Uważam, że jest wiele wspólnych cech, które łączą księdza Jana Kaczkowskiego i Patryka Galewskiego przy bliższym zapoznaniu się z ich osobowościami i to mi się właśnie podoba, że można to z łatwością wywnioskować te podobieństwa, choć są na pewnych etapach różne w zależności od przedstawionych sytuacji, w jakich się oni znajdywali na przestrzeni dzielących ich różnic wiekowych, zawodowych i praktycznych, za którymi podążali w uzyskaniu celu, jakim jest, przejść odważnie przez życie z podniesioną głową wiedząc o tym, że ma się osobistego anioła, który im wiecznie towarzyszył.
Pan Piotr Żyłka trafnie zadaje pytania, które służą do rozszyfrowania klucza niełatwych tajemnic związanych z życiem głównego bohatera, które nie zawsze usłane są różami.
Książki tej nie czyta się szybko. Składa się z 13 rozdziałów, zamieszczone są w niej zdjęcia z prywatnego archiwum głównego bohatera oraz pasującą do treści okładkę do nadanego jej tytułu.
Autorowi książki dziękuje, że zechciał napisać jej kontynuacje, a Patrykowi Galewskiemu za podzielenie się swoją historią ku przestrodze dla młodych ludzi, a być może będzie to dla nich wskazówka na podążanie za czynieniem dobra i ucieczką od zła.
Warto przeczytać tę książkę.