Sięgając po powieść tak młodej autorki, do tego debiut, nie spodziewałam się, że tak bardzo przypadnie mi ona do gustu. Mowa oczywiście o pierwszym tomie „Stref”, którego akcja toczy się w świecie po apokalipsie, która dotknęła całą ludzkość i spowodowała, że świat wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś. Siedem lat po serii wielkich katastrof Ziemia składa się wyłącznie z pustyń, ruin miast i śmiertelnego wirusa, który dziesiątkuje resztki ludzkości. Ludzie, którzy zdołali przeżyć, schronili się w specjalnie stworzonych schronach, tak zwanych Strefach. Nie wszyscy. Duża ich część żyje poza Strefami. To bezstrefowi, których życie nieustannie narażone jest na śmierć, bo Ziemię nęka nie tylko śmiertelny wirus, ale też kwaśne deszcze i morderczy upał. Poza tym każdy chce przetrwać, więc bezpiecznie również w tym świecie nie jest. W drugim tomie uniwersum, który autorka wydaje mając zaledwie 22 lata, wracamy do tego ponurego krajobrazu, jaki po katastrofach przedstawia sobą Ziemia. Ponownie spotykamy Marion, Emmę i Ethana, którzy po raz kolejny muszą zmierzyć się z mnóstwem przeszkód, które pojawiają się na ich drodze, ale też z własnymi słabościami. Czy przeżyją i uda im się uratować innych?
Uwielbiam świat stworzony przez autorkę. Jest plastycznie i drobiazgowo opisany, tak bardzo sugestywny, że można odnieść wrażenie, że przebywa się dokładnie w środku toczących się wydarzeń. Już w pierwszym tomie pokochałam dokładność, z jaką w książce przedstawiony jest świat. Podobnie jest w drugiej części. Niby jest sporo opisów, które w nadmiernej ilości nie zawsze toleruję tak samo. Tutaj są jednak potrzebne, żeby lepiej zrozumieć, jak to wszystko funkcjonuje. A, że dzieje się naprawdę dużo i akcja jest szybka, czasem trzeba zwolnić i trochę wyjaśnić, aby czytelnik nie czuł się zagubiony. Jeśli o zobrazowanie świata i zasad nim rządzących chodzi, autorka wykonała kawał dobrej, skrupulatnej roboty. Podoba mi się też klimat powieści. Stale czuć jakieś zagrożenie, coś złowrogiego czai się gdzieś w pobliżu, pomruk grozy ze strony na stronę staje się coraz bardziej wyraźny. I chociaż to nie jest horror, jest niebezpiecznie. Naprawdę niebezpiecznie. Klimatem i w ogóle realizacją pomysłów powieść przypomina takie hity jak „The 100”, „Więzień labiryntu”, „Niezgodna” czy nawet „Igrzyska śmierci”. Mnie tematyką i klimatem przypomniała ukochany cykl „Jutro”, który kiedyś czytałam i którym się swego czasu bardzo zachwycałam. Uwielbiam takie klimaty. Jeśli i Wy lubicie, cykl Kingi Chojnackiej również powinien się Wam spodobać. Cieszę się bardzo, że powieści z tego gatunku pojawiają się w naszej rodzimej literaturze, tym bardziej, jeśli są kierowane do młodzieży. Fantasy na naszym rynku jest sporo, młodzieżowego science fiction nie ma prawie w ogóle.
Autorka stworzyła powieść, która swoim poziomem nie odbiega od światowych hitów z tego gatunku. Wszystko jest na swoim miejscu, trzyma się kupy. Świat, chociaż mocno rozbudowany i różnorodny, scharakteryzowany jest tak dokładnie, że bardzo szybko można się w nim odnaleźć i ani przez chwilę nie pojawia się chaos. Nie brakuje w książce zaskoczeń i zwrotów akcji. Autorka nie odkrywa wszystkich kart od razu, robi to stopniowo, przez co skutecznie podtrzymuje zainteresowanie przez 800 stron, aż do spektakularnego finału. A zakończenie powieści to dopiero jest niespodzianka! Fabuła jest spójna i klarowna. Również bohaterowie zostali porządnie wykreowani. Są wyraziści, charakterni i zapadają w pamięć. Marion to twarda kobieta. Ma trudny charakter, jest dość oschła w obejściu, czym nieco przypomina Chyłkę, którą zresztą też bardzo lubię. Cenię w powieściach silne kobiece postaci, które wyraźnie dominują nad mężczyznami. Lubię obserwować ich rozwój i to, jak wpływają na nie różne wydarzenia, których stają się częścią. Z drugiej strony Marion jest wrażliwa, czego na zewnątrz nie pokazuje. Stwarza pozory, w tym jest dość wulgarna i chamska, żeby czasem nie zostać odebraną jako słaba. Bo życie na ten nowej Ziemi to walka o przetrwanie i zwyczajnie nie można być słabym. Przeżywają jedynie silne jednostki. I chociaż Marion może swoim zachowaniem denerwować, trzeba oddać autorce, że wykreowała zdecydowanie niebanalną postać, która wyróżnia się na tle bohaterów innych powieści. Jest jakaś. Złożona, nieoczywista, nie daje się łatwo odczytać. Można ją lubić lub wręcz przeciwnie, jednak na pewno się ją zapamięta. Pozostali bohaterowie są równie pociągający, szczególnie Ethan, który swoją posturą mógłby straszyć dzieci, ale usposobienie ma łagodne jak baranek. Na koniec nie mogę nie dodać, jak bardzo zauważalny jest w powieści rozwój autorki. Od czasu wydania pierwszego tomu zrobiła ogromny progres i to w tej powieści widać. Jej warsztat jest dojrzały i z każdą kolejną książką coraz lepszy. Jestem pewna, że swoimi umiejętnościami i rozległą wyobraźnią jeszcze wiele razy zaskoczy swoich czytelników.
„Strefy. Tom 2” to udana kontynuacja cyklu. To historia, która ma wszystko, co potrzebne, aby mogła zostać przeniesiona na ekran. Bardzo chciałabym ją zobaczyć również w takiej wersji. Jest dynamiczna, bogata w wydarzenia i sekrety, których nie można odkryć zbyt szybko. Bohaterowie zachwycają, a opowieść o ich przygodach w zniszczonym, pełnym niebezpieczeństw świecie, w jakim zmuszeni są żyć wciąga i nie pozwala się oderwać. Z całego serca polecam!