Zabierając się za lekturę tej książki, nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Antyutopia osadzona w niedalekiej przyszłości? A może w odległych czasach? Albo zupełnie fantastyczny, alternatywny świat? A może przeciwnie, znajdę tu poglądy starożytnych na temat przyszłości (czyli współczesności)? Ewentualnie jakiś romans paranormalny... Co ostatecznie otrzymałam?
"Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" to historia opowiedziana z perspektywy Johna Farrella. Historia zaczynająca się w całkiem niedalekiej przyszłości, bo w roku 2019. Wtedy to wynaleziono lek dający nieśmiertelność. Specyfik, początkowo dostępny jedynie w podziemiu, po trzech latach zostaje zalegalizowany. Jakie będą skutki powszechnego dostępu do wiecznego życia? Jakie są jego zalety i wady? Czy w ogóle istnieją jakiekolwiek mocne/słabe strony...?
Książka została podzielona na cztery części (Prohibicja, Upowszechnienie, Nasycenie i Korekta) z różnych okresów. W Prohibicji z 2019 roku widzimy, jak John decyduje się na nielegalny zabieg unieśmiertelnienia. Natomiast Upowszechnienie, opisujące rok 2029, to już "wolna Amerykanka", niemal wszyscy obywatele podjęli decyzję, by żyć wiecznie. Zaczynają się jednak pewne problemy, których apogeum osiągnięte zostanie kilka lat później. Tę sytuację autor przybliża w Nasyceniu (2059 rok): ludzi jest zbyt wielu, zaczynają się problemy z żywnością, wodą, mieszkaniami, dostępem do służby zdrowia... Pojawia się nuda, monotonia, mieszkańcy zaczynają szukać odskoczni od codzienności. A to tylko przykłady! Nawet ostatnia część (2079) nie przynosi stabilizacji, a samo zakończenie - intrygujące, otwarte - pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami.
Tematyka powieści na pewno nie jest rozrywkowa, choć podczas lektury natrafimy zarówno na momenty radosne, jak i smutne. Wykreowana przez autora rzeczywistość sprawia wrażenie bardzo prawdopodobnej. Duża w tym zasługa narracji: wszystko opisuje John, używając czasu przeszłego - jakby to już się zdarzyło. Bohater nie snuje filozoficznych dywagacji o wadach i zaletach nieśmiertelności, po prostu prezentuje nam swoje życie - i robi to niesamowicie barwnie. Książka pełna jest ciekawych i przerażających koncepcji, odbiorca zaczyna się zastanawiać: Co by było, gdyby faktycznie...?
Zainspirowana "Nieśmiertelnością...", zaczęłam dyskutować na ten temat z mamą. O ile początkowo obydwie dostrzegałyśmy głównie zalety długowieczności, o tyle z upływem kartek (zdecydowanie zbyt szybkim!) zaczęłam zwracać uwagę na wady: tak oczywiste, a jednocześnie ujawniające się dopiero pod wpływem lektury. Na pewno i Wy zweryfikujecie swoje poglądy na ten temat. Jeśli jesteście ciekawi, jak może wyglądać świat Waszych dzieci i wnuków, dajcie się przekonać i sięgnijcie po dzieło Drewa Magary'ego. Zdecydowanie mniej fantastyczne niż równie futurystyczna "Robokalipsa", ale równie porywające i przerażające. Oto kolejna, naprawdę godna uwagi książka "ku przestrodze" - polecam!
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: zainteresowanym możliwym przyszłym porządkiem świata; tym którzy polubili "Robokalipsę"