Tym razem sięgnęłam po książkę dla dzieci, która urzekła mnie po prostu swoją wspaniałą okładką. Przeczytałam fragment, a potem kupiłam audiobuka (wybaczcie pisownię, ale nie mogę przywyknąć do tych angielskich słów wszechobecnych w naszym języku). Szczerze pisząc, po raz pierwszy w życiu zetknęłam się z audiobukiem. Wiem czym są, ale jakoś nie bardzo chciałam z nich korzystać. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jak mam słuchać kogoś kto będzie mi czytał książkę. Pech (czy fart raczej) chciał, że mam ostatnio ograniczone zasoby pieniężne, więc z oszczędności zdecydowałam się na tańszą wersję książki, zamiast na droższą.
Elvira Lindo to hiszpańska pisarka, która napisała całą serię książek o Mateuszku i jego przygodach. Jej mężem jest również pisarz, więc nie omieszkam ocenić talentu męża. Książka, trochę siłą rzeczy, skojarzyłą mi się z Mikołajkiem, którego nie czytałam. Nie mam więc porównania.
Audiobuka czyta p. Hanna Kinder – Kiss, polska aktorka dubbingowa, którą poznałam po głosie. Gdzieś ją słyszałam już – zapewne w jakiejś bajce. :) Głos p. Hanny bardzo pasuje do Mateuszka, chociaż lepiej sprawdziłby się męski, chłopięcy głosik. Nie dosłuchałam książki do końca co świadczy tylko o tym, że miałam już dosyć.
Książka, pod względem fabuły, jest bardzo ciekawa, zdecydowanie godna polecenia dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Narratorem jest Mateuszek Garcia Moreno, który opowiada nam o swoim życiu, rodzinie, kolegach, o całym swoim życiu i przygodach jakich w nim doświadcza. Robi to w bardzo interesujący, niezwykle zabawny sposób jak na 8 – latka przystało. Mateuszek bardzo prostolinijnie pojmuje rzeczywistość, jak to dziecko, jest szczery, uczciwy, a przez to słodki i bardzo miły. Chce się go słuchać. Jest gadułą i zwraca się do Czytelnika jak do swojego kolejnego znajomego.
P. Kinder – Kiss bardzo dobrze czyta. Wyraźnie, spokojnie, powoli. Intonowała tak jak trzeba, zaznaczała znaki interpunkcyjne głosem. Odpowiednio go modulowała. Naprawdę przyjemnie się słucha tej książeczki. Jakie są zatem plusy audiobuka? NNie musiałam jej nosić ze sobą w malutkiej torebce. Mój wzrok odpoczął. To chyba największa zaleta. Słuchałam sobie książki w autobusie, całkowicie odcięta od reszty pasażerów. To uznałam wręcz za niesamowity luksus! Autentycznie.
Minusy. Nie mogłam czytać, a to lubię robić. Patrzeć na książkę, dotykać jej i ją powąchać (takie małe zboczenie ;) ) No i ogranicza mnie pamięć w telefonie.
Polecam. Z czystym sercem polecam. A do książek czytanych wrócę, ponieważ doskonale ćwiczą koncentrację i pamięć. Postaram się zatem do nich wrócić. Nie jestem pewna czy do serii o Mateuszku wrócę. Dla takiej dorosłej kobitki jak ja potrzeba jednak .. coś „z biglem”, a takie, naprawdę fajne, książeczki pozostawiam dzieciakom.