Eve jest po czterdziestce, jej mąż mieszka z drugą żoną, córka wyprowadziła się do Londynu. Z kolei Jackson, który wydał już kilka powieści i ma grono swoich wiernych czytelników, czuje, że w jego własnym życiu wciąż wieje pustką. Oboje mają to samo hobby: gotowanie. Napisany do amerykańskiego pisarza list, w którym Eve zachwyca się wyjątkowo plastycznie oddaną przez niego sceną kulinarną, staje się początkiem znajomości, która powoli przemieni życie ich obojga.
Boże, jaka cudowna okładka! Taka myśl towarzyszyła mi zaraz po otworzeniu paczki, w której znajdowało się to cudo. Ciepłe kolory zręcznie ze sobą wymieszane, słynna wieża w tle i genialna czcionka sprawiają, że wystarczy jeden rzut oka, aby zachwycić się tym pięknem. Wystarczy jedno spojrzenie, a my z łatwością przypominamy sobie wakacje, dni przepełnione promieniami słonecznymi. Taki powrót w te jesienne, smutne wieczory to naprawdę świetna sprawa.
Historia opowiedziana przez autorkę o dziwo bardzo przypadła mi do gustu. Dlaczego o dziwo? Ponieważ w powieściach tego typu nie gustuję, jednak kiedy zobaczyłem Całą nadzieję w Paryżu w zapowiedziach wydawnictwa Feeria, coś mnie podkusiło, żeby wziąć ją do siebie. Jestem zadowolony z tego wyboru, wszakże czystą przyjemnością było przeczytanie tych kilkuset stron. McKinlay posługuje się językiem lekkim, przyjemnym w odbiorze. Jej opisy nigdy nie nudzą, ponieważ wystarczy kilka słów, aby mieć przed sobą obraz słonecznych dni wrześniowych.
Bohaterowie, których poznajemy są postaciami natychmiast zyskującymi u nas wiele sympatii. I choć również przeżywają wewnętrzne rozterki, skądinąd denerwujące tak wielu w dobrej powieści, mnie nie irytowały one tak bardzo. Chyba, że chodziło o problemy tak błahe, iż szkoda się nimi przejmować. Te mogą być naprawdę wkurzające. Postacie nie są płytkie, mają dokładnie zarysowany swój charakter. Każdy z nich jest niepowtarzalny, a poznanie się z nim zmienia się w czystą przyjemność.
Cała nadzieja w Paryżu to świetny materiał na niepowtarzalny film. Tyle pozytywnych emocji i zabawnych sytuacji nie znajdziecie w żadnej innej ekranizacji. Z zaskakującym zakończeniem, które, jak ostrzega Betriz Williams, potrafi zaprzeć dech w piersi. Chętnie wybrałbym się do kina na adaptację filmową tej lektury.
Brakowało mi świetnie napisanej powieści z przemyślaną fabułą. Niewymagająca, lekką, a zarazem zadowalającą. Pozycje prawie idealną. I taką właśnie otrzymałem. Znacznie przyczyniły się do tego opisy kulinarne. Bo z czym innym kojarzy nam się Paryż? Gorąco polecam przeczytanie tej książki każdemu Czytelnikowi spragnionemu lekkiej powieści, niczego od Nas nie wymagającej. Jest to świetna lektura na nadchodzące coraz dłuższe, deszczowe wieczory.