Dyplomacja w Polsce i na świecie widziała już wiele... Od skandali na mniejszą, ale i na większą skalę, po manipulacje, zdrady oraz zmowy. Od lat nic się nie zmieniło. To wielcy tego świata mają wpływ na to, co dzieje się u mniejszych. Naród jest obserwatorem, który z boku ma tylko prawo do komentowania.
Dyplomacja Polska, panie i panowie
Dyplomacja Polska w latach panowania Edwarda Gierka, można by rzec, nie mogła się poszczycić wielką elitą intelektualną, zwłaszcza jeśli chodzi o dobór tłumaczy. Pod koniec grudnia 1977 roku pan Gierek gościł w Polsce amerykańskiego prezydenta, Jimmy'ego Cartera. Cały świat w tamtym momencie słuchał słów prezydenta USA. Jednak Polacy słyszeli co innego.
Tłumacz Steven Seymour słowa Cartera o chęci poznania Polaków przetłumaczył jako, namiętnie pragnę Polaków. Do tego momentu było naprawdę niewinnie. Prawdziwa katastrofa nastąpiła za chwilę. "Carter stwierdził, że cieszy się z pobytu w Polsce. W tłumaczeniu Seymoura Carter cieszył się, mogąc chwycić Polskę za części intymne".
Rumieniec na twarzy Edwarda Gierka musiał być bezcenny.
Krzysztof Śliwiński w ogniu miłości
Całe szczęście gafy udało się uniknąć. Z pewnością pan Waluś był niepocieszony.
Ośmieszenie prezydenta Polski
Kadencja pana Komorowskiego obfitowała w taką ilość gaf, że trudno się zdecydować, która była najgorsza. Niektóre z nich przebiły nawet bełkoty pana Kwaśniewskiego nad grobami w Charkowie.
I tak podczas prezydentury Baracka Obamy, pan Komorowski stwierdził "Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna" Niestety tłumaczka zamiast użyć pojęcia szeroko rozumianego słowa żona użyła słów z pana żoną. Mina Obamy była co najmniej zdegustowana.
Szogunie ty mój
Jednak nic nie pobije wystąpienia byłego prezydenta Polski w Japonii. Podczas zaproszenia do wspólnego zdjęcia, Bronisław Komorowski odezwał się legendarnymi słowami, skierowanymi do szefa BBN, generała Kozieja: chodź szogunie! Ta wpadka, na długo została w pamięci nie tylko dyplomatów, ale i wyborców.
Dyplomatyczny cicer cum caule
Spotkania na politycznych szczytach obfitują w wiele wpadek, gaf i faux-pas. Pan Jakub Wolski w swojej pozycji Dyplomatyczny cicer cum caule opisuje właśnie niektóre z nich. Znajdziemy tutaj ciekawostki z rządów Gabriela Narutowicza, Hilary Clinton czy Vaclava Hawla. Są tutaj również opisane spotkania i rozmowy, jakie toczyły się, np. podczas II wojny światowej na szczytach władzy. W publikacji tej odnajdziemy również innych bohaterów, jak np. Zawisza Czarny czy Jerzy Ossoliński.
Wspaniały zbiór
Podczas czytania tej książki uśmiałam się z niektórych anegdot i sytuacji. Były również takie, że podczas czytania łapałam się za głowę i nie wierzyłam w ludzką głupotę. Zarówno polityka sprzed 100 czy więcej lat, jak i ówczesna obfitują wręcz w nie tylko zabawne i ciekawe, ale i co najmniej głupie i wstydliwe zdarzenia.
Nasunąć by się mogło pytanie, jakim cudem narody wybierają niektórych mężów stanu. Publikacja pana Wolskiego bawi, ale i uczy. Napisana lekkim, humorystycznym językiem pozwala na zrozumienie świata dyplomacji. Przyznam, że wiele z soczystych fragmentów cytowałam rodzinie przy kawie. Śmiechu było co niemiara. Zaowocowało to również lawiną wspomnień takich gaf, decyzji i rozmów wśród starszych członków rodziny.
Osobista refleksja
Byłam przekonana, że książka będzie zbiorem rozmów politycznych w tym bardzo sztywnym wydaniu. Bardzo się pomyliłam. Jest to pozycja, która pokazuje nie tylko jasne strony dyplomacji, ale i te zupełnie niedorzeczne, z których przeciętny obywatel nie zdaje sobie sprawy.
Zachęcam i polecam do zapoznania się z tą lekturą. Smaczków i wisienek na torcie na pewno nie zabraknie. Zajrzyjcie koniecznie, zwłaszcza przed wyborami.