What Beauty There Is recenzja

Na początku przyciągnęła mnie okładka. Jak przeczytałam opis pomyślałam: "to są moje klimaty!". Nie spodziewałam się, że historia tak mnie zaskoczy.

"What beauty there is" to dość ciekawie skonstruowana opowieść o nastoletnim Jacku, który opiekuje się młodszym bratem, po tym jak ojciec poszedł do więzienia, a matka popełniła sam¤bójstw¤. Na jego drodze pojawia się również Ava, tajemnicza dziewczyna, która zaczyna mu pomagać.

Trudno jest pisać o tej książce bez zdradzania jej fabuły. Już na pierwszych dwudziestu stronach dzieje się tyle, ile w innych powieściach czeka się przez wszystkie rozdziały. Ja... nie spodziewałam się, że będę miała trudności z jej czytaniem. Tematyka nie jest łatwa, a ⚠️triggerujące⚠️ sceny pojawiają się tutaj bardzo często (dokładne opisy przem¤cy, śmi¤rci, mnóstwo krwi, użycia br¤ni). Głównymi bohaterami są nastolatkowie i naprawdę trudno mi było połączyć tą historię z wiekiem tych osób. Zastanawiałam się "czy taka sytuacja mogłaby mieć miejsce w relanym świecie?". Cóż... zapewne istnieją rodziny, w których wygląda to podobnie, jednak pierwsze co należy robić, to nie bać się prosić o pomoc. Najbliższych, przyjaciół, specjalne służby. Jest to duży krok, ale dla zapewnienia bezpieczeństwa - najlepszy. Autorka stworzyła opowieść, która mocno wyróżnia się na tle innych. Chaos gra tutaj pierwsze skrzypce, przez co potrafi nieźle namieszać w głowie czytających. Wielokrotnie łapałam się na tym, że musiałam wracać do pewnych fragmentów, bo były dla mnie niemożliwe do wyobrażenia. Ile to razy Jack zostawał ranny i uciekał przed z¤bójcami? Ha, a co ma powiedzieć jego brat, który odegrał w tej historii kluczową rolę "karty przetargowej"? Kreacja postaci została tu ciekawie ukazana, ale niestety zabrakło mi szczegółów. Czy to już ten moment, by przedstawić Wam zakończenie? Minęło kilka dni od chwili, gdy przeczytałam WBTI i nadal w głowie odtwarzam sceny z ostatnich stron. Ja... naprawdę zabrakło mi słów na to, co Cory Anderson tam zrobiła. A właściwie powinnam napisać "komu" zrobiła (mam ochotę ukatru¤pić pewną postać za to). Widzę, że półsłówka rządzą tą recenzją, dlatego z takim zakończeniem pozostawiam i Was.

"What beauty there is" ma surowy, mroczny klimat. Śnieżna i mglista aura unosi się nad miasteczkiem, które widziało niejedną tragedię. Chaos, rządza krwi i zdobycie niemożliwego - zechcecie się przekonać?