Saylor miała szczęśliwy związek, jednak gdy miało dojść do zawarcia małżeństwa, ona w ostatniej chwili zrezygnowała i zerwała zaręczyny. Nie przypuszczała, że mężczyzna tak szybko się pozbiera, znajdzie nową partnerkę i na dodatek zaprosi ją na ich wesele. W tej sytuacji ratunkiem jest dla niej cukiernia, gdzie może zatracić się w wypiekach, ale lokal nie przynosi dużych zysków, a dawni przyjaciele ją porzucili. Wybawieniem i pomocą okazuje się jej przyjaciel z dzieciństwa, który zrobił karierę i jest znanym aktorem. Pojawienie się tej pary na weselu wywołuje wielką sensację. Czy to pomoże jej zamknąć ten rozdział? Czy dawne rany Saylor zostaną uleczone? Jaki wpływ na bohaterów będą miały babeczki?
Długo zbierałam się do tej powieści. Po serii Driven, która była mocno rozbudowana, jakoś się zraziłam. Jednak to był mój wyrzut sumienia i wypadało się w końcu za nią zabrać. Gdy skończyłam lekturę, miałam bardzo mieszane odczucia i dalej tak pozostało. Trochę sam opis mnie zmylił i może dlatego mam takie wrażenia.
K. Bromberg tworzy swoje historie, które mają wywoływać wiele emocji i pokazywać, że uczucia są w stanie znieść naprawdę wiele. Tutaj głównym wątkiem, który miał ruszyć powieść miał być ślub, na który została zaproszona główna bohaterka przez swojego byłego narzeczonego. Samo wydarzenie zostało przedstawione już w pierwszej połowie książki i dalej są pokazywane konsekwencje tego. To było dla mnie mocnym zaskoczenie i wywołało konsternacje. Chociaż nie będę tego ukrywać, ta druga połowa wywołała wiele emocji we mnie i łezki się w oczach kręciły.
Bohaterowie byli całkiem w porządku. Saylor to kobieta, która trochę w swoim życiu przeszła i teraz stara się polegać głównie na sobie. Potrafi się postawić, walczyć o swoje i zatracić w swoich pasjach. Nie przejmuje się innymi i jest zaradna. Została przedstawiona naprawdę interesująco i kibicowałam jej, by w jej życiu wreszcie się poukładało. Za to Heyes został stworzony na takiego "pana idealnego". Oczywiście przystojny, sławny i bogaty. Oczywiście chce pomóc damie w opałach i naprawić błędy z przeszłości. Do tego wiadomo, szarmancki, zabawny, pomysłowy, zmysłowy. Już chyba doszłam w swoim życiu do tego, że nie wierzę w takie ideały mężczyzn i na tak wspaniałomyślne gesty.
Nie powiem, czytało się to w porządku, byłam ciekawa jak to się potoczy, chociaż łatwo można było domyślić się zakończenia. Druga połowa była zaskoczeniem i słodką pudrową akcją i gestami. Mimo tego, iż wiadomo, że takie wydarzenia raczej w realnym życiu nie będą miały odzwierciedlenia to przyjemnie było przyglądać się takiej historyjce i marzyć sobie o takich wydarzeniach.
Podsumowując, to była w porządku powieść. Historia przewidywalna, ale urocza i słodka jak babeczka. Okraszona zabawnymi dialogami i wielkimi gestami z dodatkiem małych dramatów i trudną przeszłością postaci. Jeżeli macie ochotę na uroczą historię to zdecydowanie przypadnie Wam ona do gustu. Jest w niej poruszonych kilka trudniejszych tematów, jednak nie wychodzą one na pierwszy plan. A sam pomysł na fabułę jest dosyć oryginalny, bo chyba nigdy nie czytałam o tym, aby były partner/partnerka zapraszali swoich ex na śluby.