Książki historyczne to chyba najtrudniejszy i najcięższy gatunek literacki, bo w przeciwieństwie do dramatów czy biografii, może nie tylko wzruszać czy bawić, ale i dostarcza świadomości, że zawarty w książce tekst jest historią opartą na faktach. Taki dodatkowy ładunek emocjonalny jest trudny zwłaszcza w przypadku historii wojennych, a jedna z nich zrecenzuję dzisiaj.
"Sierpniowe dziewczęta '44" to właściwie reportaż i biografia w jednym, polskiej autorki Patrycji Bukalskiej, dziennikarki "Tygodnika Powszechnego". Książka jest historią z życia ponad dwudziestu kobiet, bohaterek Powstania Warszawskiego. Choć ich wiek nie przekraczał dwudziestu paru lat, wszystkie wykazały się niezwykłą odwagą w obronie swej ojczyzny i ani przez chwilę nie zawahały się pomagając słabszym, choć tak naprawdę często to one wymagały opieki.
Autorka śmiało nazywa bohaterki książki żołnierzami i myślę, że takie miano całkowicie im się należy. Były to Łączniczki, sanitariuszki, a nawet uczennice, bo wiele z nich miało po 16-17 lat, gdy dołączały do Powstania. Zdarzało się, że walczyły one wraz z mężczyznami na linii frontu i nie ustępowały im swoja determinacją i siłą, jednak większość pracowała "z tyłu". Ich zadaniem było przede wszystkim pomaganie rannym, opieka nad chorymi, pranie, sprzątanie i gotowanie, ale też i niebezpieczne obowiązki jak dostarczanie wiadomości czy paczek. Często jedna wpadka kończyła się tragicznie, a od ostrożności i skupienia zależało ludzkie życie. Udział w wojnie był nie tylko wyczerpujący fizycznie, ale i psychicznie.
Wspomnienia bohaterek są często bardzo tragiczne i wzruszające. Opowiadają o zapachu spalonych ciał, który dręczył je jeszcze bardzo długo po wojnie, o trudach w zdobyciu jedzenia, którym często towarzyszyły wybuchy i strzały, mimo to nie uciekały one, lecz starały się zdobyć pożywienie. Wstrząsające są relacje kobiet z ataków i nalotów, które trwały nawet cały dzień. Wiele z nich bardzo ucierpiało i opatrywało się własnoręcznie. Jednak pomimo fizycznego bólu i niedomagań, bardziej doskwierał im strach i bezradność, które towarzyszyły im właściwie przez cały czas trwania wojny. Jedna z kobiet wspomina ukochanego psa, który wystraszony wybuchem uciekł i został prawdopodobnie zjedzony przez ludzi, podobnie jak koń, który wcześniej ocalił jej życie. Głód doskwierał nie tylko ludziom, ale i zwierzętom. Mieszkający w kamienicy mężczyzna, który sam przymierał głodem, musiał zastrzelić psa, by zaoszczędzić mu śmierci głodowej.
Wszystkie opisane sytuacje są nie tylko bardzo wstrząsające i poruszają czytelnika, ale i sprawiają, że docenia on wolność jaką posiada dzisiaj. Choć w niektórych sytuacjach pewnie zabrakłoby mi odwagi, a na niektóre kroki nigdy bym się nie zdecydowała, to jednak podziwiam odwagę bohaterek książki, bo pomimo, że często są one pomijane w historii Powstania Warszawskiego, to jednak one także w dużej mierze przyczyniły się do walki.
Polecam tą książkę wszystkim, którym ten fragment polskiej historii od "kobiecej strony" umknął. To ciekawie spisane i niezwykle wciągające relacje kobiet, które przeżyły wojnę, w niezwykle przejrzystym i prostym wydaniu.