Co Pana boli? Hau... Co Pani dziś zjadła lub połknęła przez przypadek? Miau... Kiedy Pan ostatnio zrobił kupę? Bee... Ile Pani schudła w przeciągu ostatnich trzech miesięcy ? Mu… No nie ma lekko weterynarz w swojej pracy. Niestety, żeby było jeszcze trudniej, właściciel zwierzęcia, któremu próbuje postawić diagnozę, ma często jeszcze mniej do powiedzenia. No może poza: proszę coś zrobić! Od zawsze mam wielki szacunek do pracy weterynarza. Nie jest przecież łatwo leczyć pacjentów, którzy nie mówią ludzkim głosem, którym nie można niczego zalecić i wymagać, że będą się stosować do wskazówek, wreszcie którzy nie mogą sami wrócić do gabinetu, kiedy im się pogorszy. Właściwie wszystko zależy od właścicieli zwierząt i w tym momencie można już jedynie współczuć weterynarzom, bo często nie mogą liczyć na ich zaangażowanie oraz zdrowy rozsądek, a przecież jak już wcześniej napisałam, już samo postawienie diagnozy jest trudne. Jak tylko wypatrzyłam w zapowiedziach Wydawnictwa Poznańskiego książkę „Co gryzie weterynarza” Łukasza Łebka z niecierpliwością czekałam na jej premierę. Byłam bardzo ciekawa, co autor ma do powiedzenia na temat swojej pracy. Okazało się, że naprawdę bardzo dużo i do tego robi to z dystansem i dużym poczuciem humoru, ale też wyczuciem, kiedy trzeba poruszyć trudne tematy. Jednak najlepsze w tej książce jest to, że można się z niej wiele nauczyć, bo Łukasz Łebek dzieli się w niej wiedzą i wieloletnim doświadczeniem. Znajdziecie w niej wiele cennych wskazówek na temat tego, jak dbać o swojego pupila, a przede wszystkim nie popełniać głupich błędów, które mogą go kosztować nawet życie. Jeśli nurtują Was pytania dotyczące codzienności i wyzwań z jakimi muszą się mierzyć weterynarze w swojej pracy, to ta pozycja dostarczy Wam wielu często naprawdę zaskakujących odpowiedzi.
Muszę przyznać, że lektura tej książki powodowała u mnie zarówno niekontrolowane wybuchy śmiechu, jak również dostarczyła wielu wzruszeń. Zdarzało się też, ze z niedowierzaniem przyglądałam się karygodnym błędom jakie popełniają ludzie, nie rozumiejąc, ze krzywdzą tym zwierzęta. Najbardziej ujęło mnie w tej pozycji to, że jest przepełniona miłością do zwierząt. To one są tutaj głównymi bohaterami i to one grają tutaj pierwsze skrzypce. Czuć w tej książce też pasję i ogromne zaangażowanie autora, który stara się przede wszystkim edukować i zmusić czytelników do refleksji. Cieszę się, że Łukasz Łebek podejmuje też trudny temat, jakim jest eutanazja zwierząt, bo ta budzi wiele skrajnych emocji i myślę, że niektórzy z Was musieli już niestety w swoim życiu podejmować tak dramatyczną decyzję, by ulżyć w cierpieniu swojemu pupilowi, a jednocześnie zwlekali z tym, nie potrafiąc się z nim rozstać. Poznajemy tutaj perspektywę weterynarza, który przecież musi ją przeprowadzić i jakie wiążą się z tym emocje.
Myślę, że po przeczytaniu tej książki z dużo większym szacunkiem będziecie patrzeć na pracę weterynarza. Zrozumiecie, jak trudnym zadaniem jest leczenia zwierząt, kiedy właściciele wcale nie ułatwiają zadania, a często bardzo przeszkadzają. Zdacie sobie sprawę, jak bardzo postawienie właściwej diagnozy zależy od Was i tego, czy potraficie współpracować. Zastanowicie się dwa razy, zanim zaczniecie psioczyć na weterynarza. Docenicie jego walkę o zdrowie Waszego zwierzaka. Może też uchronicie go od pogryzienia lub przestaniecie zadawać głupie pytania i wymagać od niego by był cudotwórcą, kiedy sami zawiedliście na całej linii…
PS Łukasz Łebek jest również autorem bloga "Nie zadzieraj z weterynarzem", który serdecznie Wam polecam!
Dziękuję Wydawnictwu Poznańskie za egzemplarz do recenzji!