Kiedyś wspominałam już jak bardzo uwielbiam książki o Starożytnym Rzymie. Po pozytywnej recenzji, postanowiłam sięgnąć po kolejną trylogię o tym temacie.
Matka Hadassy zostaje zabita, a jej siostra umiera z wycieńczenia. Przez to dziewczyna zostaje oddana do niewoli rodzinie Walerianów. Ma służyć najmłodszej, niemalże w jej wieku dziewczynie, Julii.
Julia i Markus to rodzeństwo, które czeka dużo problemów.
Julia zostaje wydana za mężczyznę, którego nie zna, a Markusa nie interesuje miłość. Chociaż w Rzymie majątkowo powodzi im się bardzo dobrze to nie są szczęśliwi.
Jest jeszcze Atretes, Germanin również wzięty do niewoli jednak jako gladiator. Wojownik będzie walczył, dopóty, dopóki nie zostanie uwolniony.
Pierwszy rozdział był chyba najlepszy. Krwawa walka, zabijanie bez wyrzutów sumienia i ból Hadassy po stracie rodziny. Akcja z samego początku zmusiła mnie bym czytała dalej.
Starożytny Rzym, chrześcijanie, wiara w wielu Bogów czy walki gladiatorów to wszystko można znaleźć w pierwszej części trylogii "Znamię Lwa".
Mnie przyciągnął sam Rzym, dzięki czemu zostałam pozytywnie zaskoczona. Fabuła jest bardzo rozbudowana, parę głównych wątków, jednak rozmieszczonych tak, że się nie gubimy. Świat, który przedstawiła nam pisarka wciąga tak, że czytelnik nie jest w stanie oderwać się od książki.
"- Miłość jest cierpliwa, Markusie - [...] miłość jest łaskawa. Nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego. Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli z prawdą."
Głównych bohaterów jest czterech.
Hadassa - wielka chrześcijanka, która zaczyna pałać uczuciem do Markusa. Dobra, oddana, prawdomówna. Niestety czasami te cechy jej charakteru gubią ją i stawiają w wielkim niebezpieczeństwie, sytuacji bez wyjścia.
Markus - "Markus jest przystojny, rozumny, wymowny, przebiegły [...] " - opisuje go pisarka. Ja mogę się pod tym tylko podpisać i dodać, że czasami chłopak zachowywał się jakby miał serce z kamienia, innym razem jak bardzo dobry człowiek.
Julia - "[...] Julia - piękna, czarująca, pełna życia." - z początku z pewnością taka była, potem stała się zbyt dumna, zaczęła zachowywać się egoistycznie i to co robiła przerażało mnie, a krzywdy jakich dokonywała wzbudziły mój gniew i łzy.
Atretes - wielki wojownik germański, zostając gladiatorem w Rzymie buntuje się. Tęskni za żoną i swoim krajem, więc dla nich walczy. Swoją siłą dokonuje wielkich rzeczy. Jest inteligentny, jednak z czasem zaczyna popełniać błędy, które bardzo zmieniają jego życie.
"[...] życie jest jak sztuka sceniczna, Julio, my zaś ją piszemy. Myśl o tym jak o akcie sztuki... jednym krótkim akcie, po którym zdarzy się jeszcze mnóstwo innych rzeczy."
Chociaż książka do najnowszych nie należy, jej język, język pisarki jest przystępny. W klimat walk w Galilei, ojczystego kraju Hadassy, wczułam się od początku. Barwnie przedstawiony Rzym, uczucia ludzi do kraju, nie zawsze pozytywne.
Pisarka używała terminów łacińskich, przez co czytelnik wczuwa się lepiej w historię. W książce na szczęście znajduje się słowniczek terminów łacińskich, który ułatwia nam czytanie.
Narracja trzesioosobowa raz opowiada nam co dzieje się z Hadassą, inym razem z Markusem, Julią czy Atretesem.
Dzięki przystępnemu językowi czytało mi się bardzo przyjemnie.
Finał zaś jest genialny. Gdyby "Głos w wietrze" nie był pierwszą częścią trylogii, a osobną powieścią byłabym wniebowzięta.
Dramatyczna, krawa końcówka zmusiła mnie do wypożyczenia kolejnej części, która już na mnie czeka. Nie mogę doczekać się dalszych losów bohaterów.
"Miała nadzieję, że jest jedyną kobietą w jego życiu, co jednak jeśli okaże się, iż jest jedną z wielu?"
Przede wszystkim polecam fanom Starożytnego Rzymu i opowieściom utrzymanym w jego klimacie. Jednak dla każdego czytelnika szukającego powieści o miłości, walkach i cierpieniu "Głos w wietrze" będzie nie lada gratką.