Zakochałem się w atrakcyjnej kobiecie w czarnym kapeluszu i w powieści „Z pokorą i uniżeniem”, ale lata mijały i styl, który pasował młodej dziewczynie, niezupełnie sprawdzał się po pięćdziesiątce. Dwie jej kolejne książki, nawet nie pamiętam już ich tytułów, odłożyłem znudzony i zniechęcony po dobrnięciu (z trudem) do jednej trzeciej. „Zbrodnia hrabiego Neville'a” z 2016 roku, miała być ostatnią szansą.
Hrabia Henri Neville plajtuje i musi sprzedać rodzinny zamek Pluvier. Nie zamierza jednak rezygnować z organizacji słynnego w okolicy garden-party, nawet, a może tym bardziej, że to ostatni raz.
Siedemnastoletnia córka hrabiego, Sérieuse Neville, wpada na pomysł, by spędzić wrześniową noc w lesie. Znajduje ją w tym lesie wróżka, Rosalba Portenduére, zabiera do swojego domu i – dopiero rano – zawiadamia hrabiego. Swoją drogą Neville nawet nie zauważył wyjścia córki.
Kiedy ojciec przyjeżdża po córkę, Rosalba Portenduére informuje go w obecności udającej sen Sérieuse, że podczas planowanej imprezy, tego ostatniego w posiadłości garden-party, hrabia zamorduje jednego ze swoich gości.
Hrabia Neville z pomocą córki przegląda listę planowanych gości i oboje typują, kto z nich będzie, a przynajmniej mógłby być, ofiarą. Sérieuse uparcie obstawia tylko jedną osobę.
Nie jest wykluczone, że przepowiednia wróżki, przyjmującej z czasem wymiar jakiejś klątwy, ma jakiś związek z przeszłością hrabiego, z historią jego małżeństwa i rodu w ogóle, lub tkwi w samym zamku.
Dwie bezsenne noce z rzędu strasznie sześćdziesięcioośmiolatka wymęczyły. Gdyby chociaż miał pewność, że następnej nocy zdoła zasnąć! Ale znalazł się, jak sądził, w sytuacji bez wyjścia. Zanosiło się więc na to, że szybko się nie uwolni od bezsenności. Czwartego października będę tak wykończony, że nie będę w stanie podejmować gości ani nikogo zabić, myślał z przerażeniem*.
Pisarstwo Amélie Nothomb przypomina mi muzykę Erika Satie (szczególnie cykle fortepianowe „Gnossiennes” i „Gymnopédies”), kontrowersyjnego i ekscentrycznego kompozytora francuskiego czasów fin de siècle, którego jedni uważają za geniusza, a inni za błazna.
„Zbrodnię hrabiego Neville'a” uważam za całkiem niezłą powieść miniaturową, taki psychotyczny kryminał z umiarkowanie śmiesznym czarnym humorem, ale nie jestem pewien, czy koniecznie potrzebuję nadal eksperymentować z pisarstwem Amélie Nothomb; pisarstwem bardzo dobrym, zapewne, ale dla mnie chyba jednak zbyt… belgijskim. Nie jest wykluczone, że mnie w nim (tym pisarstwie) coś znaczącego umyka.
--
* Amélie Nothomb, „Zbrodnia hrabiego Neville'a”, przekład Małgorzata Kozłowska, Wydawnictwo Literackie, s. 60.