Co jest w klimacie skandynawskim, że powstaje tam tyle kryminałów i to doskonałych? Autorki i autorzy tworzą sensacyjne zagadki, które jedna za drugą stają się nie tylko hitami czytelniczymi, ale i wchodzą do kanonu literatury sensacyjnej. W "We własnym gronie" Marii Jungstedt mamy wszystko co sprawia, że nie możemy odłożyć książki dopóki jej "pochłoniemy" do ostatniej kartki. Ale od początku czyli zacznijmy od sielskiej Gottlandii, archeologii i wakacji.
W letni poranek dwie dziewczynki, w drodze na plażę, chcą zobaczyć kucyka, swojego ulubieńca, na którym często jeżdżą. Jednak to co UJRZĄ na łące będzie dla nich wstrząsem - ich pupil został pozbawiony życia i to w okrutny sposób. Jak się przekonuje inspektor Anders sprawca zabrał także głowę zwierzęcia. Wydarzenie nagłośnione przez reportera kryminalnego wzbudza sensację na wyspie, a policja ma nadzieję, że to tylko "głupi wybryk" lub rodzinno/sąsiedzkie porachunki. Dochodzenie zbytnio nie rusza z miejsca, w końcu to kucyk był ofiarą, wakacyjna atmosfera znów powraca na wyspę, sprawa przycicha.
Czasem niespodziewanie jakiś wewnętrzny głos ostrzega nas, chociaż zagrożenie nie jest widoczne, ignorowanie przestróg intuicji może zakończyć się ... Martina, studentka archeologii, która w gottlandziej ziemi szukała artefaktów zaginęła w pewną letnią noc, tuż nieopodal schroniska gdzie jeszcze kilka minut wcześniej bawiła się ze znajomymi. Czy w tym zniknięciu miał udział tajemniczy znajomy dziewczyny? Dlaczego ukrywali swój związek przed innymi uczestnikami grupy i dlaczego doszło do tego morderstwa? Na te pytania będzie musiała odpowiedzieć policja, temat też interesuje Johanna reportera, który już wcześniej angażował się w gottlandzkie sprawy kryminalne, chociaż jego entuzjazm trochę właśnie osłabł - jako świeżo upieczony ojciec wolałby spędzać czas z dzieckiem i jego matką.
Jednak praca nie daje o sobie zapomnieć i jemu i inspektorowi Andersowi. Poszukiwania zaginionej zostają przerwane, zamiast nich rozpoczyna się śledztwo w sprawie morderstwa. Niektórzy zabójstwo studentki wiążą ze wcześniejszym zabiciem kucyka, obie sprawy mają cechy mordu rytualnego, tylko czy faktycznie jest związek pomiędzy tymi wydarzeniami? Czy to ten sam sprawca? A może było ich wielu? No i w końcu motyw jakim się kierowali, jaki był? Wiele znaków zapytania, odpowiedzi żądają mieszkańcy wyspy, rodzina zamordowanej, media ...
Autorka daje czytelnikowi wgląd w myśli mordercy, pozwala mu odkryć, że jest nim ktoś związany z wykopaliskami, ale czy to tylko jeden człowiek? Pomimo, że zabójca jest przedstawiony, jego tożsamość jest nadal nieznana. Do opisu pasuje wielu, a kolejne strony wcale nie przybliżają do rozwiązania morderczej zagadki. Profil opracowany przez psychiatrę też nie napawa optymizmem, bo nawet gdy znany jest charakter zwyrodnialca to komu go przypisać? A do tego daje on o sobie znać po raz kolejny gdy końska głowa spada na lokalnego polityka w jego własnej szopie. Okazuje się, że więcej zwierząt jest ofiarą okrutnych mordów. Martinę i polityka łączy pewien hotel, a właściwie jego planowana budowa, jej ojciec jest i architektem i jednym z inwestorów, a polityk dał pozwolenie na jego budowę, ale czy ma to faktyczny związek ze sprawą czy tylko zaistniał zbieg okoliczności? A może to jeden z wykładowców z kursu archeologicznego i zarazem kierownik wykopalisk, który wbrew swoim zapewnieniom o wierności miał wiele romansów ze swoimi studentkami? Gdzieś na kartach książki ukryta jest prawda, więc tylko przeczytanie ich zaspokoi sensacyjną ciekawość. Ujawnia się kolejny ślad - dokonane zbrodnie mają cechy rytualne, a więc policja powinna być przygotowana na kolejne morderstwa, co raczej nie poprawia humoru inspektorowi Andersowi. Szczególnie, że niektóre osoby z kręgu podejrzanych zatajają przed stróżami prawa pewne odkrycia - jak znalezienie na przydomowym podwórku głowy kucyka. Jednak gdy morderca uderza po raz kolejny sytuacja już tak poważna zaczyna przypomina wyścig z czasem, a raczej ze zbrodniarzem. Typowany na kolejną ofiarę człowiek znika gdzieś między wyjściem z samolotu a odprawą promową ... W tym samym czasie Johann, reporter kryminalny zaczyna się interesować kradzieżami z miejscowego muzeum, które przez policję zostały zignorowane. Jedną z nich zgłosiła studentka i uczestniczka wykopalisk, podobne "odkrycie" miała na swoim koncie Martina i wg koleżanki podejrzewała kogoś z otoczenia. Inspektor Anders też zaczyna kojarzyć pewne rzeźby, które widział w domach przesłuchiwanych, do tego podwójna tożsamość jednego z nich i pewien pożar z przeszłości - powoli wszystko zaczyna układać się w całość. Podobnie jest w śledztwie dziennikarskim, tu także wszystkie ślady wskazują jeden kierunek. Ich ścieżki krzyżują się w opuszczonym domostwie i ...
"We własnym gronie" autorka serwuje czytelnikowi doskonały wątek kryminalny oparty na wierzeniach Wikingów, ale nie tylko - ukazuje życie policjantów i ich otoczenie, to co kształtuje ich jako ludzi. Bohaterzy są przedstawiani w wielu wymiarach - jako zawodowcy, mężowie, ojcowie, matki, dzięki temu nie mamy "płaskich" postaci tylko wiarygodnych ludzi. Gdy do tego dodamy dobrze przemyślaną intrygę sensacyjną otrzymamy książkę, od której trudno się oderwać.