Jo Marie Rose, pomimo, że była mężatką od roku zdążyła zostać już wdową. Jej mąż Paul zginął na misji w Afganistanie, a ona nie zdążyła się nim jeszcze nacieszyć. Aby zerwać więzi z miejscem, z którym łączą ją bolesne wspomnienia przeprowadza się do miasteczka Cedar Cove i kupuje pensjonat, nazywając go „Różana przystań”. Dlaczego właśnie taka nazwa? Różana od nazwiska Rose, które nosi po mężu, a przystań, dlatego, że nowe miejsce kojarzy jej się ze spokojną przystanią w jej życiu. Już pierwszego dnia w nowym miejscu kobiecie śni się zmarły mąż, który zapewnia ją, że postąpiła dobrze i że pensjonat jest podarunkiem od niego. Następnego dnia do pensjonatu przybywają nowi goście. Jest to Joshua Weaver, który przyjeżdża do miasteczka z powodu umierającego ojczyma, z którym nie ma dobrych kontaktów, a druga mieszkanką zostaje Abby Kincaid, która przed wieloma laty wyprowadziła się z małego miasteczka, a teraz przyjeżdża na ślub brata. Co łączy te trzy postacie? I czy uporają się z przeszłością i czy skorzystają z tej szansy?
Muszę przyznać, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, jednak po „Pensjonacie róż” wiem, że nie będzie ono ostatnim. Początkowo myślałam, że dostanę romans z wdową, jednakże jak bardzo się myliłam. Autorka porusza dość ważny temat. Mianowicie pogodzenie się ze śmiercią najbliższych nam osób, a także przebaczenie tym, którzy nas skrzywdzili. Uświadamia nam, że proces pomimo tego, że wydaje się dość prosty, wcale taki nie jest i nie raz latami czujemy demony przeszłości. Tak właśnie było z gośćmi pensjonatu. Zarówno Josh, jak i Abby mieszkali kiedyś w Cedar Cove. Jak to się stało, że wyprowadzili się z tak urokliwego miejsca? Zacznijmy od Josha.
Przed ukończeniem szkoły matka Josha zmarła, a on został z ojczymem Richardem oraz jego synem. Ojczym nie przepadał za Joshem, więc jak tylko nadarzyła się okazja wyrzucił go z domu, karając go za kradzież której jednak nie dokonał. Niedługo później umiera syn Richarda, a ten staje się jeszcze bardziej uciążliwy i zgorzkniały dla otaczających go ludzi. Kiedy Josh zostaje poinformowany o chorobie ojczyma, postanawia wrócić w strony z młodości i zabrać z domu kilka drobiazgów, ponieważ na pojednanie z ojczymem nie ma co liczyć.
Wyjazd Abby był spowodowany poczuciem winy za wypadek, w którym zginęła jej przyjaciółka Angela. W rodzinne strony wraca na ślub brata, jednak nie robi tego chętnie ponieważ uważa, że dawni znajomi nadal obwiniają ją za śmierć ich koleżanki. Abby do tej pory nie znalazła sobie ani kandydata na męża, ani nie założyła rodziny, ponieważ uważa, że jest to nieuczciwe w stosunku do zmarłej przyjaciółki.
„Pensjonat wśród róż” to opowieść trzech różnych osób, które łączy miasteczko Cedar Cove, Różana przystań oraz utrata bliskich osób. Autorka poświęca każdemu z bohaterów tyle samo uwagi i przeplata na przemian rozdziały z historią bohaterów. Dzięki takiej narracji mamy możliwość utożsamienia się z bohaterem oraz zobaczenia jakie emocje nimi targają. Już po przeczytaniu kilku stron wiedziałam, że ciężko będzie się od niej oderwać. I tak właśnie było. Zatraciłam się tak, iż godziny mijały, a ja nadal czytałam. Dobra i wciągająca fabuła, wartka akcja i bohaterzy z „krwi i kości”. Bez zbędnego idealizowania. To wystarczyło bym polubiła „Różaną przystań”.
Komu polecam? Dosłownie każdemu. „Pensjonat wśród róż” to historia wciągająca, intrygująca i poruszająca. Za oknem nadal zima, więc czemu nie miałybyście się przenieść do „innego” świata? Naprawdę polecam.