Poznajcie się. To jest Kuba. Kuba ma starszego brata. Ma też dla siebie całą miłość matki. Niestety nie ma jednej nogi i nie istnieje dla swojego taty. Vojta ma rude włosy i ubiera się w stare ciuchy. To wystarczy by czuł się kompletnie wyalienowany w szkole. Vojta jednak ma pasję. Uwielbia wycinać i sklejać modele okrętów. Marzy, że właśnie na takich pływa gdzieś jego tato-marynarz. Tak mówi mama, bo Vojta tak naprawdę nie zna swojego ojca. Ma za to despotyczną babcię, zapracowaną i zmęczoną życiem mamę oraz głupią siostrę. Helena samotnie wychowuje swojego syna Jirkę. Chłopiec ma ojca, ale ten nie bardzo chce się nim zajmować. Najważniejsze, że płaci. Helenka ma dosyć traumatyczną przeszłość, ale jakoś udaje jej się z tym żyć. Do czasu, kiedy dawno niewidziana siostra prosi ją o przyjazd do rodzinnego domu. Tam okazuje się, że Jirka jest podobny do ojczyma Heleny. Świat wywraca się do góry nogami.
Kuba, Vojta i Helena, to bohaterowie trzech obszernych opowiadań w najnowszej książce Petry Soukupovej Zniknąć, za którą otrzymała prestiżową literacką nagrodę (odpowiednik Nike) Magnesia Litera, w kategorii Książka Roku.
Zniknąć, to trzy współczesne historie rodzinne. Petra Soukupová przygląda się im od środka, bada, by w końcu jak prawdziwy lekarz znaleźć chorobę, zajrzeć do niej pod mikroskopem, a potem oddać wyniki w ręce pacjenta i odejść do innych przypadków. Autorka nie ocenia, ona relacjonuje na zimno, jak gdyby była niewidzialnym mieszkańcem tych trzech domów, zupełnie zresztą przypadkowym i niezainteresowanym. Taką postawą wgniotła mnie w fotel i nie pozwoliła złapać tchu. Książkę czyta się wprost genialnie, mimo, że w słowach jest mało uczuć. One są w bohaterach, ale jakby tłumione, spychane. Pozostaje chłodna relacja, z którą język idealnie współgra. Nie ma w nim kwiecistości, pięknych słów. Jest prosto, ale dosadnie. Wszystko to jednak na granicy dobrego smaku i wyczucia. Beznamiętny ton moim zdaniem jeszcze bardziej uwydatnia wewnętrzne burze i sztormy bohaterów. Nie ma tu głośnej histerii, wrzasków i hałasu. Co najwyżej, czasem trzasną drzwi. Jest za to ogrom niemej rozpaczy, która rozsadza od środka. Kuba, Vojta, Helena i ich rodziny tłumią w sobie większość emocji i tylko dzięki ciągle zmieniającej się narracji, jesteśmy w stanie dowiedzieć się, jak niebezpiecznie jest tam w środku. Soukupová posiada niesamowitą wrażliwość. Aby wzbudzić w czytelniku szereg silnych emocji nie posługuje się tak popularnymi w dzisiejszej literaturze chwytami, które sensacją i szokiem mają przyciągnąć nasz wzrok. W tym zbiorze opowiadań króluje zwykła współczesna rodzina. Tak sama, jaką spotykamy na co dzień u siebie. Z pozoru wszystko jest w porządku, ale kiedy człowiek za radą autorki przyjrzy się bliżej, zobaczy wiele rys i pęknięć, które trudno posklejać.
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie pierwsza nowela Zniknął. Historię poznajemy z punktu widzenia chłopca, który jadąc pociągiem do szkoły, cofa się myślami do przeszłości. Kuba jest mały, nie lubi sportu, ale bardzo lubi czytać książki i pomagać mamie w przyrządzaniu posiłków. Chłopiec ma starszego brat, z którym więcej go dzieli niż łączy. Obaj rywalizują o względy rodziców. Kuba ma dla siebie całą mamę, a Martin tatę. Każdy z nich walczy o należną mu część miłości drugiego rodzica. W końcu na skutek wielkiej tragedii rodzina sypie się na drobne kawałki. Każdy cierpi w swojej skorupie i tak już będzie zawsze.
W opowiadaniu drugim, narratorem jest również chłopiec –Vojta, który przez to, że ma rude włosy i nie posiada ojca, nie ma szans na zdobycie w szkole przyjaciela. Kiedy tylko może oddaje się swojej pasji, którą jest sklejanie okrętów. Wydaje na to wszystkie pieniądze, bo statki mają dla niego największą wartość. Kiedy wycina, zapomina o wszystkim. Tęskni za ojcem, którego nigdy nie widział i zna tylko z opowieści mamy. Pewnego dnia okazuje się, że tato wcale nie jest pływającym po świecie marynarzem, a jedynie mało odpowiedzialnym alkoholikiem, przed którym mama chciała chronić swojego syna. Zagubiony chłopiec nie może już wytrzymać w domu z głupią siostrą, apodyktyczną babcią i mającą wszystkiego dość matką.
Zdecydowanie najmniejsze wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie trzecie Wianuszek. Co nie znaczy oczywiście, że było złe. Podejrzewam, że tak wkręciłam się w poprzednie historie widziane oczami dzieci, że ciężko było mi się przestawić na dorosłą bohaterkę. Tutaj silny, traumatyczny wręcz konflikt, próbują zażegnać dwie dorosłe siostry.
Zniknąć czyta się jednym tchem. Autorka nie zaprasza, ona wciąga nas w trudne rodzinne historie i nie pozwala odejść aż do ostatniej kropki, a może nawet i dłużej. Soukupová nie sili się na patos, granie na uczuciach, nie ocenia bohaterów. Tutaj nie ma właściwie ludzi stricte złych i dobrych. Każdy ma swoje racje, o które walczy. Każdy na swój sposób jest pokrzywdzony, co nie pozwala dokonać jednoznacznej oceny. Tak jak w każdej rodzinie. Wina zazwyczaj leży po obu stronach. Potrzebna rozmowa, kompromis, wybaczenie, zrozumienie, którego w bohaterach brak. Bez tego rodzina owszem może istnieć, ale tylko formalnie.
Autorka najpierw nie pozwala odejść do książki, wzbudza swoim beznamiętnym językiem, rodem ze scenariusza filmowego taką lawinę uczuć, że po lekturze poczułam się najzwyczajniej w świecie zmęczona. Książka nie daje o sobie zapomnieć. Każe myśleć o sobie i analizować na wiele sposobów. Jak dla mnie, nie trzeba lepszych dowodów na to, że Soukupová wielką pisarką jest i z niecierpliwością będę czekać, na kolejne tłumaczenia jej książek.
Ogromny szacunek należy się tłumaczce, Pani Julii Różewicz, która dokonała niełatwego pewnie przekładu, tak specyficznego języka autorki.
Polecam serdecznie!