Zapewne wielu z Was, jak nie wszyscy, macie swoje grono ulubionych autorów czy autorek, po które sięgacie w ciemno. Zobaczycie nazwisko i boom, wiecie, że tę historię musicie po prostu poznać. W moim przypadku właśnie tak jest z książkami spisanymi ręką Pani Agnieszki. Dlatego też, gdy „Topiąc stal” zobaczyłam w zapowiedziach, wiedziałam, że wcześniej czy później ją przeczytam. Jak się domyślacie mam dzisiaj dla Was właśnie jej krótką recenzję.
Tym razem za sprawą autorki wkraczamy w skomplikowane życie Tatum, która jako najmłodsza z rodzeństwa, po stracie rodziców, początkowo zdana była na opiekę starszego brata i siostry. Greyson dwoił się i troił, aby zapewnić jej wszystko. Założył nawet firmę ochroniarską, która od samego początku szczęśliwym trafem podłapała sporą ilość wszelakich zleceń. Z biegiem czasu brat wciągnął w sprawy firmy również ich siostrę i jej chłopaka. Tatum czuła się delikatnie odsunięta, jednak gdy poznała i zakochała się w Connorze, współpracowniku i przyjacielu Greysona, poczuła w końcu, że znalazła swoje miejsce w życiu i odrobinę szczęścia. Jedna wiadomość, jedno podejrzenie, jedna noc nieodwracalnie niszczy całe jej dotychczasowe życie. Już nigdy więcej nie zobaczy swojego ukochanego i nigdy więcej nie porozmawia ze swoją siostrą Julie…… Od tych tragicznych i traumatycznych wydarzeń mijają trzy lata. Trzy lata wegetacji i rozpaczy, Tate przez cały ten czas nie pogodziła się ze śmiercią najbliższych. Greyson też się od niej odsunął, ale nie to było najgorsze. Tate przez cały ten czas nie dowiedziała się, co takiego wydarzyło się tej parszywej nocy, co utrudnia jej ruszenie dalej. Dziewczyna w końcu postanawia na własną rękę poznać tak bardzo skrywaną prawdę, jednak absolutnie nie spodziewa się tego, czego się dowie…..
No Kochani cóż to była za historia! Przyznaję się bez bicia, że Pani Agnieszka bardzo mnie zaskoczyła i to w bardzo pozytywnym sensie. Opowieść Tatum i Lincolna jest zdecydowanie nietuzinkowa. Nie mamy tu do czynienia z żadną mafią czy niebezpiecznym klubem motocyklowym, do których w sumie delikatnie zostaliśmy przyzwyczajeni. Pani Siepielska postawiła na coś zupełnie innego i nie ukrywam, podoba mi się w tej odsłonie. Z jawną premedytacją nie chcę Wam zdradzać tego pomysłu, abyście sami mogli go odkryć. Ja bawiłam się z nią świetnie i praktycznie pochłonęłam ją na raz. Jesteśmy biernymi obserwatorami rodzącej się więzi, albo raczej widzimy, jak pewne elementy wskakują w odpowiednie miejsce, tak jak powinno być od samego początku. Przechodzimy razem z główną bohaterką żałobę i próbujemy znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. Mamy tu silną, choć trochę zagubioną osobowość z prawdziwym charakterem, a za to kreacja Lincolna jest niesamowicie intrygująca. To postać, która dla dobra najbliższych jest gotowa do zejścia do samego piekła, to mężczyzna tajemniczy i emanujący siłą oraz nieustępliwością. Jedynym moim małym zastrzeżeniem (ale to się tyczy każdej książki autorki) jest to, że lektura okazała się za krótka. Chociaż nieważne jak długa by nie była i tak zawsze będzie mi mało. Romans jest, intrygi są, zwroty akcji są, elementy dramatyczne także są, ciekawi bohaterowie również, niebanalna fabuła jest, to czegoż chcieć więcej. Ja szczerze polecam i czekam na kolejne części z tej nowej serii.
Za możliwość poznania „Topiąc stal”, dziękuję Wydawnictwu Akurat.